Zakaz palenia na przystankach - poznaniacy podporządkowani
Wprowadzenie zakazu palenia na przystankach komunikacji miejskiej ucieszyło większość poznaniaków. Jednak wiele osób obawiało się, że będzie to martwy przepis. Tymczasem palący poznaniacy są w miarę podporządkowani.
Zakaz palenia uchwaliła we wrześniu minionego roku Rada Miasta. Od początku były z nim problemy - miał obowiązywać na całych przystankach, pojawił się jednak problem z wyznaczeniem granicy przystanków.Stanęło w końcu na tym, że palić nie wolno pod wiatami. Do egzekwowania tych przepisów zobowiązano miejskich strażników i policjantów.
Początkowo wiele osób podchodziło do nowych zasad sceptycznie. Z jednej strony wszyscy chcieli pozbyć się dymu spod wiat, z drugiej obawiano się, że nikt się zakazem nie przejmie. Trzeba zauważyć, że sytuacja systematycznie się poprawia - zaznacza Przemysław Piwecki ze straży miejskiej - poznaniacy w większości respektują zakaz palenia pod wiatami MPK. W efekcie strażnicy wystawiają mniej mandatów za łamanie właśnie tego przepisu i nie wynika to z przymykania oka na podobne "występki". Przykładem mogą być wzmożone kontrole, które w ostatnich dniach odbywają sięna dworcu autobusowym na rondzie Rataje. Każdego dnia pojawiają się tam strażnicyi bez zawahaniapiętnują palaczy. Poznaniacy przywykli, że czekając na autobus palą. Tymczasem cały obiekt jest objęty zakazem palenia. Z pewnością mandaty istamtąd przegonią palaczy. Jednak nieco gorzej sytuacja wygląda w nocy. Kiedy młodzież wypije kilka piw i wraca do domu, zapominają o zakazie- przyznaje Przemysław Piwecki. Niestety wtedy po mieście jeździ mniej patroli strażnikówi trudno karać palących pod wiatami.
Strażnicy obawiają się także, że jesienne deszcze i śnieg padający zimą spowodują, że palacze będą próbowali się chować pod wiaty. Nie mogą jednak liczyć na litość municypalnych - mandat za palenie w niedozwolonym miejscu może wynieść od 20 do 500 złotych.