Strzałkowskiego: "ustawiła płonące świece przy zaworze gazowym"
W nocy ze środy na czwartek przed kamienicą przy ulicy Strzałkowskiego interweniowała policja. Jedna z mieszkanek budynku ustawiła przed obiektem płonące świece. Znajdowały się blisko zaworu gazowego. Służby na miejsce wezwał mieszkaniec kamienicy z sąsiedztwa.
O sprawie poinformował nas czytelnik, Roman Przybylski. Do zdarzenia doszło w nocy ze środy na czwartek przy ulicy Strzałkowskiego. - Lokatorka chora psychicznie przy skrzynce z zaworem gazowym zaczęła układać znicze i świeczki i podpaliła je - wyjaśnia. Było około północy, lokatorzy prawdopodobnie już spali, ale płonące świece zauważył Przybylski mieszkający w kamienicy po drugiej stronie ulicy. - Lokatorzy kilkakrotnie wzywali policję i bez skutku. Dopóki nie było zagrożenia dla ludzi to nie reagowałem. Ale wtedy było duże zagrożenie - ogień, gaz (...)
Mężczyzna zadzwonił na policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce. Jak informuje Przybylski, między kobietą a policjantami wywiązała się dyskusja. - Kobieta zachowywała się agresywnie, wulgarnie się odzywała. Policjanci zgasili świeczki i ostatecznie wezwali na miejsce karetkę, która zabrała kobietę - dodaje. Piotr Garstka z biura prasowego wielkopolskiej policji przyznaje, że taka interwencja miała miejsce. - Policjanci pojawili się na ulicy Strzałkowskiego 12 maja około 20 minut po północy. Rzeczywiście wezwano karetkę, która zabrała kobietę do ośrodka zdrowia - mówi.
Według naszego czytelnika, nie jest ot pierwsza taka sytuacja z udziałem kobiety. - Mieszkam tu od kilkunastu lat i przyznam szczerze, że wcześniej jej nie widywałem. Rozmawiałem z lokatorką budynku, w którym mieszka ta pani i dowiedziałem się, że kiedyś były takie sytuacje, ale podobno brała leki i przez to wszystko się unormowało. Jak widać teraz znowu zaczęły się problemy - tłumaczy. Przybylski zastanawia się, dlaczego wcześniej nic nie zrobiono w tej sprawie. - Przecież policja była na miejscu już w poprzednią niedzielę, 8 maja. Dziwi mnie to, że nie zareagowano już wtedy - dodaje.
Z informacji, do jakich udało nam się dotrzeć wynika, że nie jest to odosobniony przypadek. Często osoby z zaburzeniami sprawiają podobne problemy lokatorom innych budynków. Rozwiązanie problemu, które ma na celu pomoc nie tylko lokatorom, ale przede wszystkim chorej osobie, jest trudne m.in. ze względów formalnych. W przypadku lokatorki z ulicy Strzałkowskiego wiemy, że sprawą zajmie się ZKZL. - Sprawa jest nam znana. Bardzo dziękujemy za informację. Kontaktowaliśmy się w tej sprawie w przeszłości z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie i na pewno tak tego nie zostawiamy - zapewnia Magdalena Gościńska, rzeczniczka ZKZL.