Zakaz handlu w niedziele? Na początek chcą zamknięcia sklepów o 14.00
Co jakiś czas w Polsce wznawiana jest dyskusja na temat wprowadzenia zakazu handlu w niedziele w sklepach na terenie całego kraju. O pomyśle zrobiło się głośno w ubiegłym tygodniu. I choć zawsze podnoszone są kwestie związane ze stratami dla gospodarki, zwolenników takiego rozwiązania nie brakuje.
W maju 2013 roku w Polsce zrobiło się głośno o pomyśle wprowadzenia zakazu handlu w placówkach handlowych we wszystkie niedziele. Z projektem zmian w Kodeksie pracy wystąpiło kilkudziesięciu posłów - w większości z Prawa i Sprawiedliwości, ale też z Platformy Obywatelskiej, Solidarnej Polski i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Pomysłodawcy zakazania handlu podkreślali, że zmiana korzystnie wpłynie na rodziny, których członkowie pracują od rana do wieczora np. w centrach handlowych. Dodatkowo zaznaczali, że dzięki zamknięciu centrów handlowych na jeden dzień Polacy zamiast do sklepów pójdą z rodziną na spacer np. do parku czy na deptak. - Wszystkie te aspekty poprawią integrację i zacieśnią więzy rodzinne, co ma niebagatelne znaczenie - zwłaszcza przy tak dramatycznych prognozach demograficznych przedstawianych dla naszego kraju - tłumaczyli posłowie w 2013 roku.
Propozycja wprowadzenia zakazu handlu w niedziele zawsze wzbudza ogromne emocje. Jej przeciwnicy nieustannie podkreślają, że taki ruch mógłby doprowadzić do strat dla gospodarki, a dodatkowo zwiększyć bezrobocie. Pracodawcy nie kryją bowiem, że zakaz handlu w niedzielę będzie się wiązać ze zwolnieniami.
Jarosław Lange, przewodniczący wielkopolskiej Solidarności przyznaje, że informacje o ewentualnych zwolnieniach pracowników to typowy "straszak". - Podobnie straszono nas kilka lat temu, gdy apelowaliśmy o ograniczenie handlu w Wigilię. W ubiegłym roku i nawet dwa lata temu wiele sklepów zdecydowało się na wcześniejsze zamknięcie i nikogo przez to nie zwolniono. Nie zmniejszyły się też obroty w sklepach - mówi.
Do dyskusji nad pomysłem wrócono w ostatnich dniach. W piątek w Kancelarii Premiera przedstawiciele sieci handlowych i Solidarności rozmawiali z rządem głównie na temat planowanego podatku od handlu wielkopowierzchniowego. Poruszono też kwestię zakazu handlu w niedzielę.
Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Krajowego Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność, wręczył premier Beacie Szydło kalendarz na bieżący rok, na którym umieszczono zdjęcie rodziny w parku. Na fotografii umieszczono napisy "Niedziela dobrem publicznym - chrońmy ją ustawowo!" oraz "Mamy prawo do odpoczynku w niedzielę". Działacze Solidarności zapewniają, że gdy rząd upora się z najpilniejszymi problemami w państwie, na pewno będą naciskać, by rozpoczęto dyskusję nad wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę.
Rozważane są różne opcje - w tym zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem zmian w prawie. Już dwa lata temu odbyło się takie zbieranie podpisów - pod projektem podpisało się 120 tysięcy osób.
Solidarność nie pozostaje głucha na informacje o stratach dla gospodarki, jakie może spowodować wprowadzenie zakazu. Początkowo mogłoby więc zostać wprowadzone rozwiązanie kompromisowe - sklepy w niedziele miałyby być otwarte jedynie do 14.00. Taka zmiana pozwoliłaby na zorientowanie się, czy całkowity zakaz handlu mógłby rzeczywiście doprowadzić do dużych strat gospodarczych.
- Warto dyskutować z nadzieję, że uda się tę sprawę rozstrzygnąć. Od wielu lat zabiegamy o poruszenie tej kwestii, ale do tej pory nie odbyła się nawet duża dyskusja na ten temat - dodaje Lange.
Przypominamy, że w Europie kwestia handlu w niedziele jest regulowana m.in. we Francji, Niemczech i Belgii.
Najpopularniejsze komentarze