Wznowili poszukiwania Ewy Tylman: "nie można dywagować, że nie żyje"
Po godzinie 10.00 wznowione zostały poszukiwania Ewy Tylman. Służby ponownie pojawią się w rejonie mostu św. Rocha. W środę policja poinformowała, że Ewa Tylman prawdopodobnie nie żyje. Zatrzymano jej kolegę Adama Z. Prokuratura zaznacza natomiast, że do momentu odnalezienia ciała kobiety nie można mówić o jej śmierci.
Środa była dniem, w którym poznaliśmy nowe fakty w sprawie zaginionej Ewy Tylman. Policja rano poinformowała o zatrzymaniu Adama Z., kolegi kobiety, który widział ją jako ostatni. Mężczyzna brał udział w eksperymencie procesowym - najpierw w nocy, a następnie w ciągu dnia. Z eksperymentu wynika, że Tylman wraz z Z. zeszli na nadwarciański teren, a wówczas doszło do incydentu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta miała wpaść do rzeki, byłby to więc nieszczęśliwy wypadek. Jeśli taka wersja okaże się prawdziwa - mężczyzna mógłby zostać oskarżony o nieudzielenie pomocy kobiecie.
Rano w środę policja poinformowała, że kobieta prawdopodobnie nie żyje. Po kilku godzinach prokuratura tłumaczyła, że nie można mówić o śmierci zaginionej, bo nie znaleziono jej ciała. - Twierdzenie, że zatrzymany mężczyzna mógł się przyczynić do śmierci kobiety jest przedwczesne. (...) Nie mamy w tej chwili dowodów na to, że Ewa T. nie żyje - mówiła Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.
W godzinach popołudniowych swoją wersję wydarzeń zaprezentowało biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego. Na konferencji prasowej pokazano nagranie z monitoringu, bardzo słabej jakości. Agenci twierdzą, że kamera nie zarejestrowała osób schodzących nad Wartę. Dopatrzyli się jednak ruchu, który może świadczyć, że ktoś jest "katowany" na terenie zielonym.
Obecnie policja i prokuratura nie przekazują kolejnych informacji w sprawie zaginionej kobiety. Wiadomo jedynie, że po godzinie 10.00 wznowione zostały poszukiwania na Warcie.
Poznaniacy, którzy śledzą sprawę Ewy Tylman przyznają, że nowe informacje ich zdaniem wprowadzają coraz więcej chaosu. - Jeśli nie znaleziono ciała, nie można dywagować, że ona nie żyje - mówi Adam Wróblewski, prokurator w stanie spoczynku, który był gościem Poranka WTK. - Jeśli nie mamy ciała, nie można stwierdzić czy nastąpiło zabójstwo, nieumyślne spowodowanie śmierci, a może pozostawienie w stanie zagrożenia - dodaje.
Wróblewski sugeruje, że wskazując na śmierć zaginionej zawęża się pewne działania - choćby opcję uprowadzenia. - Warta nie jest wartką rzeką w tym miejscu, więc jeżeli to ciało jest, to powinno być bliżej. Mamy wiele znaków zapytania - zaznacza. - Na tym etapie śledztwa nie możemy przesądzać. Trzeba wielotorowo prowadzić postępowanie, żebyśmy nie mieli takiej sytuacji jak w sprawie Krzysztofa Olewnika, gdy te działania zawężano.
Zdaniem Wróblewskiego działania Krzysztofa Rutkowskiego, który często informuje media o kolejnych ustaleniach, nie pomagają śledztwu. - Niewiele pomaga, gdy osoby postronne funkcjonują w śledztwie. Tak samo niewiele pomaga śledztwu, gdy wchodzą w to media. Pojawia się bowiem szereg informacji, które nie są weryfikowalne. Ktoś może powiedzieć "ja nagrałem", "ja mam zdjęcie", ale wszystko to trzeba zweryfikować. Z doświadczenia wiem, że często nagrania z monitoringu nie dawały wiele w danej sprawie. Obejmują bowiem tylko fragment zdarzenia, a nie całe zdarzenie. Jeśli pan Rutkowski dysponuje jakąś wiedzą, powinien podzielić się nią z organami ścigania - przyznaje.
- Musimy pamiętać, że konstytucja mówi o zasadzie domniemania niewinności. Dopóki więc nie będzie skazującego wyroku, osoba jest niewinna - mówi. Nie wiadomo, czy Adam Z. pozostanie w areszcie. Został zatrzymany na 48 godzin. - Trzeba podjąć decyzję - zwolnienie czy zastosowanie tymczasowego aresztowania. Trzeba zdecydować, czy materiał dowodowy zebrany w sprawie uzasadnia przypisanie podejrzanemu określonego czynu i czy tym samym można zastosować tymczasowy areszt - kończy.
Najpopularniejsze komentarze