Koniec "śmieciówek"? Rząd chce składek ZUS dla każdego typu umowy
Prezydencki projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny oznacza spore obciążenia dla budżetu. Finansować ten pomysł ma m.in. rewolucja w składkach ZUS. Eksperci biją na alarm i twierdzą, że spowoduje to powiększenie bezrobocia i szarej strefy.
Zgodnie z zapowiedziami Andrzeja Dudy, kobiety będą mogły przechodzić na emeryturę po ukończeniu 60. roku życia, a mężczyźni 5 lat później. Na to jednak potrzebne są pieniądze.
Rzeczpospolita donosi, że rząd chce je pozyskać wprowadzając obowiązkową składkę ZUS dla wszystkich umów o pracę, zlecenie i dzieło. Zmiany dotkną także osoby pracujące na samozatrudnieniu: zapłacą nie zryczałtowaną stawkę (1030 zł miesięcznie), a ustaloną na podstawie pełnych przychodów. Te działania mają dać budżetowi do 5 do 8 miliardów złotych rocznie.
Przedstawiciele rządu i prezydent argumentują, że ma to zapobiegać omijaniu obecnego systemu, czyli zatrudnianiu na umowach zlecenia lub dzieło osób, którym należy się etat. W Polsce na "śmieciówkach" pracuje w sumie 1,3 miliona osób, a kolejne 1,5 mln jest na samozatrudnieniu.
To spowoduje, że osoby prowadzące własne firmy, a ponadto zawierające umowy cywilno-prawne zapłacą kilka składek ZUS.
- Musimy zdawać sobie sprawę, że wyższe składki na ZUS to zwiększenie szarej strefy na rynku pracy, ukrywanie zarówno dochodów, jak i zatrudnienia - powiedział Rzeczpospolitej Jeremi Mordasiewicz z Konfederacji Lewiatan. Podkreślił, że lepiej byłoby włączyć do systemu osoby z niego wyłączone, czyli m.in. górników, rolników, sędziów czy funkcjonariuszy służb mundurowych.