Pobiegł do Warszawy, by ratować kulturę
Chórzysta z Teatru Wielkiego dobiegł w czwartek do Warszawy. Jego celem było przekazanie petycji w sprawie fatalnej kondycji finansowej instytucji kultury. Romuald Piechocki nie zastał na miejscu minister kultury.
Romuald Piechocki wyruszył 2 września do Warszawy z placu imienia Adama Mickiewicza. Chórzysta pokonał ponad trzysta kilometrów w osiem dni. Jego celem było dotrzeć do stolicy i wręczyć petycję prezydentowi Polski oraz ministrom finansów i kultury. W liście otwartym - pisanym w imieniu całego środowiska artystycznego -prosi o poprawę sytuacji finansowej pracowników kultury i zwiększenie nakładów finansowych na teatry. Ich pracownicy od lat skarżą się na brak podwyżek.
Mam nadzieję, że wylany pot zaowocuje jakimiś wymiernymi owocami, że ktoś nas usłyszy, zobacz, że kultura to nie tylko celebryci - mówił przed biegiem Romuald Piechocki, chórzysta Teatru Wielkiego. Nasz rząd marginalizuje kulturę i przeciwko temu chcemy również zaprotestować - dodał.
Nic nie zmienia się od lat. Żadnych korzystnych dla nas ruchów nie ma. Wszyscy chwalą się kulturą, wszyscy się nią chlubią. Na świecie jesteśmy znani tylko, że nikt nie pomyśli o tych, którzy ją tworzą - tych najmniejszych i tych większych - mówi Marek Banaszak, przewodniczący Komisji Zakładowej w Teatrze Muzycznym.
Należy podkreślić, że mimo że praca artysty kojarzona jest przede wszystkim z lekką, łatwą i przyjemną, jest zawodem, jak każdy inny. Przecież artyści chóru też przychodzą codziennie na 8 godzin, mają próby, mają spektakle i to jest po prostu praca, która wymaga wynagrodzenia - mówi Renata Borowska-Juszczyńska, dyrektor Teatru Wielkiego.
Jak podkreśla Romuald Piechocki, do tej pory artyści nie palili opon i nie blokowali dróg. Ma więc nadzieję, że wyczyn, jakim jest pokonanie blisko trzystu kilometrów trasy do Warszawy przyniesie wymierny rezultat. Jak poinformował w czwartek niestety nie udało mu się spotkać z minister kultury.