Alkohol można kupić łatwiej niż pieczywo
Sklepy monopolowe i pijalnie alkoholi zdominowały centra wielu polskich miast. Walczyć chcą z tym samorządowcy. Według ekspertów swobodny dostęp do napojów wyskokowych powoduje wiele problemów społecznych.
Rzeczpospolita podaje, że na terenie kraju jest 250 tysięcy punktów sprzedających napoje alkoholowe. Ostatnio coraz więcej mówi się o potrzebie zmniejszenia tej liczby. - Samorządy zrozumiały, że obecność alkoholu kosztuje i to w każdym zakresie: bezpieczeństwa, zdrowia czy spraw socjalnych, bo nadużywanie wiąże się z wykluczeniem. Nie jest tak, że do kasy państwa tylko płyną pieniądze z opłat za koncesje, bo w praktyce złotówka wpada, a cztery złote wypływa - powiedział Rzeczpospolitej Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że jeden punkt sprzedaży alkoholu powinien przypadać na minimum 1000 osób. W Polsce ta liczba jest niemal czterokrotnie niższa (265). Szczególny problem to całodobowe sklepy monopolowe. Zdaniem obywateli w ich okolicach często jet niebezpiecznie.
Miasta starają się ograniczać liczbę miejsc, gdzie można kupić alkohol. W Krakowie w ciągu roku pozostanie maksymalnie 1275 tego typu sklepów i 1103 lokale gastronomiczne. Podobnie działa choćby Sopot.
Podczas gdy w Europie spożycie alkoholu maleje, w Polsce trend jest odwrotny. W 2013 roku każdy obywatel wypił średnio 9,67 litra czystego alkoholu.