Polska armia jest w europejskiej trzeciej lidze?
Święto Wojska Polskiego, jak co roku, było okazją do dyskusji o stanie armii. W czasie sobotniej defilady na ulicach Warszawy prezentowano zarówno nowoczesny sprzęt, jak i konstrukcje wycofywane już z użycia.
Jak wyliczyła Rzeczpospolita, Polska ma do dyspozycji m.in. 480 samolotów i ponad 1000 czołgów. Dla porównania Niemcy mają 408 czołgów, Hiszpanie 327, a Holendrzy ani jednego. W całej Unii Europejskiej większą liczbą tego typu pojazdów może pochwalić się jedynie Grecja (1913).
Choć liczby wyglądają imponująco, mniej ciekawie robi się po dokładnej analizie potencjału polskiej armii. Czołgi Leopard (247 sztuk) czy armatohaubice Krab (w sumie ma ich być 120) to tylko część wyposażenia. W sobotę widzowie mogli obejrzeć m.in. używane od lat 70. zestawy rakietowe osa czy wycofywane ze służby samoloty Su-22. W najbliższych latach wojsko na inwestycje w sprzęt ma przeznaczyć 130 miliardów złotych.
W rozmowie z Rzeczpospolitą komandor rezerwy Artur Bilski, były oficer w strukturach NATO, ocenił siłę polskiego wojska na "trzecią ligę europejskich służb zbrojnych" obok takich państwa jak Finlandia czy Rumunia.
Najsilniejszą stroną armii są Wojska Specjalne. W sumie służy w nich ok. 3 tysiące żołnierzy, chwalonych na całym świecie i porównywanych ze swoimi odpowiednikami USA, Wielkiej Brytanii czy Francji.
Najgorzej wygląda sytuacja Marynarki Wojennej. Polska ma 40 okrętów bojowych i kilkadziesiąt jednostek wsparcia. Większość sprzętu jest po prostu przestarzała. Najmłodszy z pięciu okrętów podwodnych rozpoczął służbę niemal 30 lat temu.
Najpopularniejsze komentarze