Strzelanina "na niby" w Starym Browarze

Ponad tysiąc osób w sobotę wzięło udział w potężnej strzelaninie w nowej części Starego Browaru. Choć ludzie padali na ziemię, to jednak nikomu nic się nie stało, bo wszystko było na niby i w ramach tak zwanego flashmobu - spontanicznego happenigu miejskiego.
Takich tłumów w nowej części Starego Browaru nie było nawet podczas oficjalnego otwarcia centrum trzy miesiące temu. Przeszło tysiąc osób z całej Polski przyjechało, by zabawić się we flashmob, czyli odmianę happeningu. Punktualnie o 14 wszystkie osoby zgromadzone w pasażu zaczęły na niby strzelać do siebie z nieistniejącej broni. Choć zamieszanie było spore to jednak trwało krótko. Dla wielu z uczestników zdecydowanie za krótko.
Paradoksalnie minusem happeningu była jego popularność. O miejscu i czasie akcji wiedziało zbyt wiele osób. Skutek był taki, że dyrekcja Browaru uprzedzała o wszystkim klientów i psuła efekt niespodzianki.
Flashmob narodził się w 2003 roku w Nowym Jorku. Jego istotą jest podejmowanie absurdalnych akcji, które mają wytrącić przygodnych widzów z rutyny życia codziennego. Najbardziej znane flashmoby polegały na oddawaniu pokłonów ogromnej figurce pluszowego dinozaura ustawionej w jednym ze sklepów z zabawkami na Times Square, klaskaniu wewnątrz ekskluzywnego hotelu albo obserwacji fikcyjnego przedstawienia.