"Terroryzował" Tuczno, zamieszkał pod Poznaniem. To żubr Pyra
Przez kilka miesięcy sprawiał spore problemy w Tucznie, gdzie wyrządzał szkody na polach i w ogrodach. W poniedziałek trafił do podpoznańskiej miejscowości Szewce, gdzie będzie spokojnie żył do końca swoich dni. Mowa o żubrze "Pyra". - Od poniedziałku zjadł chyba 50 kilogramów ziemniaków - mówi Michał Bednarek ze stowarzyszenia Benek.
Mieszkańcy Tuczna w województwie zachodniopomorskim przez tygodnie zmagali się z problemem w postaci... żubra. - Dorosły byk pojawiał się na polach, ulicach, w przydomowych ogródkach. Ludzie się go bali, ale sami doprowadzili do takiej sytuacji oswajając go - mówi Michał Bednarek, zwany Benkiem, prezes stowarzyszenia Benek. - Ostatecznie zdecydowano, że ma zostać odstrzelony. Mam wybuchowy charakter i zareagowałem na tę informację dosyć nerwowo. Zdecydowaliśmy się go przyjąć do nas - dodaje.
Stowarzyszenie Benek działa w podpoznańskich Szewcach. Zajmuje się zwierzętami, które nie mogły liczyć na opiekę swoich właścicieli. - Mamy pod opieką około 900 zwierząt w różnych lokalizacjach. Są to kangury, szopy pracze, węże, wielbłądy, wkrótce będziemy mieć krokodyle. Pochodzą przeważnie z upadających gospodarstw agroturystycznych. Mamy też konie, świnie, lamy, a teraz też jedynego żubra. To potężne, 14-letnie zwierzę. Za około 10 tysięcy złotych wybudowaliśmy mu zagrodę o powierzchni 1500 metrów kwadratowych, ale docelowo chcemy zbierać pieniądze na wybieg o powierzchni 2,5 hektara. Ogrodzenie ma wysokość 1,9 metra, a on i tak jest o jakieś 20 cm wyższy. To potężne zwierzę - podkreśla Benek.
Zanim Pyra trafił do stowarzyszenia, trzeba go było odłowić w lasach pod Tucznem. - Operacja była bardzo skomplikowana - mówi Roman Lizoń, weterynarz uczestniczący w akcji. - Pyra waży około 700 kilogramów. Musieliśmy go uśpić, a później wsadzić do skrzyni transportowej. Ekstremalne zadanie do wykonania bez użycia podnośników. Najważniejsze, że wszystko się udało - dodaje.
Benek przyznaje, że gdy zobaczył Pyrę już w Szewcach, nie mógł uwierzyć, że byk jest tak duży. - Przy opuszczaniu kontenera transportowego uderzył "dupką" o bramę zagrody i... całe ogrodzenie zaczęło drżeć. Jest jednak bardzo spokojny, interesują go lamy, które mają wybieg obok. Zaglądają też do niego konie i świnie, które także mają wybiegi w sąsiedztwie. On sobie spokojnie leży, "bawi się" kołami od traktora, które mu wrzuciliśmy. Od poniedziałku zjadł chyba 50 kilogramów ziemniaków, za które nie zapłaciliśmy, bo przynoszą nam je sąsiedzi. Z resztą nasi sąsiedzi są wspaniali. Zawsze możemy na nich liczyć. Wielokrotnie nam pomagają - mówi.
Transport Pyry zapewniła Dzika Zagroda z Jabłonowa. Pieniądze na budowę wybiegu dla żubra pochodziły z funduszy stowarzyszenia. - Utrzymujemy się z prywatnych środków, z pieniędzy od darczyńców. Organizujemy hipoterapię, ale prowadzimy ją za darmo dla osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Mamy też szkółkę dla dzieci, w której uczą się jeździć na koniach. Można do nas przyjechać i zobaczyć zwierzęta. Po to powstało to miejsce - podkreśla Benek.
Jeśli chcesz pomóc stowarzyszeniu w utrzymaniu obiektu, kontakt znajdziesz TUTAJ. A pomagać warto. Już teraz stowarzyszenie planuje operację wielbłądzicy, która... od 10 lat nie chodzi. - Jest szansa, że stanie na nogi, a to będzie ogromny sukces. Jeśli natomiast operacja się nie powiedzie, nic się nie zmieni. Dalej będzie spokojnie leżeć. Chcemy jednak o nią zawalczyć - kończy.