Wychowanie do życia w rodzinie, czyli "jak smakuje sperma?"
Iwona Jachnik jest nauczycielką języka angielskiego i wychowania do życia w rodzinie w Gimnazjum nr 22 w Poznaniu. Tego drugiego przedmiotu uczy od września i w ciągu kilku miesięcy zachęciła do uczestniczenia w zajęciach dziesiątki uczniów. Jak?
Wychowanie do życia w rodzinie to przedmioty nadobowiązkowy, co niekorzystnie wpływa na frekwencję na zajęciach. Problemu z brakiem słuchaczy nie ma jednak Iwona Jachnik, nauczycielka z Gimnazjum nr 22 w Poznaniu. Początkowo na lekcję przychodziło tylko kilku uczniów w skali szkoły. Od kilku miesięcy jest ich jednak znacznie więcej.
- Uczniowie odkryli, że te zajęcia są ciekawe, że mogą dowiedzieć się czegoś, ale też pośmiać się - mówiła w Poranku WTK. - Te zajęcia muszą być prowadzone w formie zabawowej, ale też tak, by dzieci wyniosły z nich jak najwięcej - dodaje.
- Zajęcia trzeba prowadzić w formie dyskusji, by dzieci mogły wypowiedzieć swoje zdanie. Ja powinnam kierować tymi zajęciami w taki sposób, by na danym poziomie wybierać tematy, które będą dla nich odpowiednie - wyjaśnia. - Na jednych z pierwszych zajęć próbuję oswoić dzieci z tematem seksu i robimy takie ćwiczenie, podczas którego uczniowie mają podać jak najwięcej synonimów związanych z waginą i penisem. Mają mnóstwo pomysłów, bo jak się okazuje ich rodzice nie stosują słowa penis czy wagina. To jest tabu.
Nauczycielka pyta uczniów o to, jakie tematy chcieliby poruszyć. Są to m.in. antykoncepcja, masturbacja czy ostatnio tabletka "dzień po". - Rodzice są bardzo zadowoleni, myślę, że z tego powodu, że troszeczkę ich wyręczam. Ostatnio nawet jedna z mam śmiała się, że przyszła do niej córka i zapytała - mamo, czy wiesz ile mamy sposobów antykoncepcji? Mama przyznała, że może wymienić 3-4. A córka powiedziała, że zna 23 - dodaje Jachnik.
Na zajęciach oczywiście nie brakuje trudnych pytań. - Chłopiec z drugiej klasy gimnazjum zapytał jak smakuje sperma - zdradza. - Było też pytanie o to czym różni się kazirodztwo od molestowania seksualnego. Niby dzieci wiedzą dużo, ale w definicjach mają problemy. Albo nie ma tego w internecie, albo jest to wyjaśnione w wulgarny sposób - kończy.
Więcej w całej rozmowie:
Najpopularniejsze komentarze