Reklama
Reklama

Recenzje "Hiszpanki": pozytywne zaskoczenie czy "zły film"?

fot. Vue Movie Distribution
fot. Vue Movie Distribution

"Polska megaprodukcja roku" i "filmowe arcydzieło" - tak reklamują swoje dzieło autorzy "Hiszpanki" na plakatach. Wśród widzów i krytyków filmowych zdania są jednak podzielone.

W piątek do polskich kin oficjalnie wszedł film "Hiszpanka" Łukasza Barczyka, który zgodnie z zapowiedziami twórców - ma być filmem o Powstaniu Wielkopolskim. Produkcję współfinansował Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego. - Film był moim marzeniem. Od lat konsekwentnie zabiegam o to, by Powstanie Wielkopolskie zaistniało w powszechnej świadomości. I taką rolę ma spełnić film "Hiszpanka" - z silnym przekazem, że takie powstanie miało miejsce, że było zwycięskie. Żeby osiągnąć efekt masowej świadomości trzeba użyć odpowiednich środków, bo dziś odbiorcy nie kupią sztampowego przekazu. Ja zainicjowałem ten projekt, przygotowałem pulę pieniędzy, a teraz cieszę się, że moje marzenie się spełnia i że tak profesjonalne grono je realizuje - mówił w ubiegłym roku Marek Woźniak, marszałek.

W główną rolę w "Hiszpance" wciela się Jan Frycz grający Ignacego Jana Paderewskiego. W dotarciu do Polski próbuje mu przeszkodzić Doktor Abuse grany przez Crispina Glovera. Abuse to medium pracujące dla pruskiej armii. Ocalić Mistrza chce grupa spirytystów z Poznania, a wśród nich jest m.in. zakochana para grana przez Jakuba Gierszała i Patrycję Ziółkowską.

Film kosztował 25 milionów złotych, a zdjęcia były realizowane m.in. w Poznaniu. Na wielkim ekranie można więc zobaczyć ujęcia na przykład ze Starego ZOO czy z Ostrowa Tumskiego.

Jak oceniana jest "polska megaprodukcja roku" (tak reklamują film sami twórcy)? Widzowie i krytycy są w tej sprawie podzieleni. Na portalu Filmweb "Hiszpanka" ma średnią ocenę 4,6 co plasuje go pomiędzy stwierdzeniami "ujdzie", a "średni". W recenzji przygotowanej przez Jakuba Popieleckiego z redakcji portalu (ocenił film na 3/10) czytamy, że jest to "Film, w którym gatunkowe tropy pożenione są z artystyczną pretensją, w którym sensacja idzie w parze z ambicją, w którym wszystkiego jest za dużo. Od przybytku głowa nie boli, ale od przesytu już tak. Nie można odmówić Barczykowi, że mierzy wysoko. Więcej tu jednak dobrych chęci niż dobrego kina".

- Barczyk bierze na warsztat rozmaite inkarnacje polskości. Jest romantyzm: wywoływanie duchów, powstańczy zryw, Paderewski jako mickiewiczowsko-szopenowski wieszcz, miłość między szlachetną niewiastą (Patrycja Ziółkowska) a chłopcem pięknym i młodym (Jakub Gierszał). Jest biegun przeciwny: wyrażone przez przemysłowca-pozytywistę Ceglarskiego (Jan Peszek) marzenie o idyllicznej Polsce, w której narodowa biel i czerwień symbolizować powinna truskawki ze śmietaną. A cały ten historyczno-społeczny ambaras wzięty jest jeszcze w witkacowski nawias teatralności, absurdu i groteski. Ale ze starcia sprzeczności nie tworzy się nowa jakość, sprzeczności się tylko multiplikują. Barczyk nie ma pomysłu na polską historię, po prostu mówi na raz dużo różnych rzeczy - i to w kilku językach, z różnymi akcentami, z pomocą międzynarodowej obsady. Nie analizuje, nie syntetyzuje - dodaje Popielecki.

Jeszcze gorzej "Hiszpankę" ocenił Kamil Śmiałkowski, redaktor naczelny portalu naekranie.pl. Dał mu jedynie 2 punkty na 10. - To nie jest dobry film. Niestety, głośno zapowiadane "arcydzieło" (tak sobie sami wpisywali na plakaty) jest nieznośnie pretensjonalnym bajdurzeniem za duże pieniądze. Hasło "Hiszpanka to Gwiezdne Wojny 1918 roku", co twierdził sam reżyser, jest świetnym dowodem na to, że tenże reżyser "Gwiezdnych Wojen" nie widział, a jeśli nawet, to z całą pewnością ich nie zrozumiał - pisze.

- Ten film miał uczcić Powstanie Wielkopolskie, jego triumf i lekkie dzisiejsze zapomnienie (w Polsce zawsze głośniej jest o tych powstaniach, które przegraliśmy), acz niestety wyszło coś zupełnie na opak. Owszem - ostatnie kilka minut to skrótowy, hasłowy przegląd wydarzeń powstania, jak rozumiem trybut, który twórca zobowiązał się złożyć w ramach otrzymanych dotacji, ale niestety to nie jest film, który z tym powstaniem ma coś wspólnego. To dość żenująca anegdota, fanfik o Paderewskim, a tak naprawdę nawet nie o nim. To zmarnowany potencjał dobrej, mądrej opowieści o tamtych czasach, lekką ręką wydane wielkie pieniądze, wyrzucona do kosza potężna praca setek ludzi (od kostiumografów po twórców efektów specjalnych) - coś, co mogło się złożyć na film, na który z chęcią poszłyby miliony Polaków. Nie pójdą - dodaje.

Są też i pozytywne opinie. - Polskie kino dawno nie miało tak fantazyjnego, klimatycznego i wizjonerskiego filmu historycznego. Do tego chętnie sięgającego po inne gatunki (m.in. thriller, romans), ze swadą kontestującego nudne zasady zdrowego rozsądku i poprawności, romansującego z transcendencją i zrealizowanego z technicznym wysublimowaniem. Gdzieś pomiędzy kolejnymi intrygami zastanawiającego się - nie jak zazwyczaj, znając już odpowiedź - czym jest patriotyzm. Koncentrującego się na sukcesie, nie porażce - pisze Anna Tatarska na łamach film.onet.pl.

- Barczyk nie jest, rzecz jasna, paranoikiem i dlatego bierze swoją opowieść w wielki i kolorowy nawias. "Hiszpanka" to pastisz i wariacja na temat filmu szpiegowskiego, ekstrawagancka hybryda "Bękartów wojny", "Incepcji" i steampunkowych fetyszy. To kino klasy B, które jest tak przegięte, że ociera się o szaleństwo. Spisek goni spisek, bohaterowie nurkują w snach i wynurzają się w malignie, zaciera się granica między prawdą a kłamstwem - tak jak i granica między powagą a zgrywą -
zauważa Piotr Mirski z Interia Film.

Swoją recenzję filmu na łamach Gazety Wyborczej przedstawia pisarz Tomasz Piątek. - "Hiszpanka" jest dziesięć razy lepsza od wielu "filmów autorskich". Oczywiście, nie jest doskonała. Jeśli już, to "perfekcyjnie niedoskonała". Ale chociaż film jest artystowski aż do bólu, to na pięć z minusem zdaje najważniejszy test filmowy. Test, za przeproszeniem, dupy. To Tadeusz Konwicki powiedział kiedyś, że krytyk filmowy nie potrzebuje głowy, tylko dupy właśnie. Jeśli tyłek mnie boli w trakcie oglądania, jeśli wciąż pamiętam o krześle kinowym, to znaczy, że film jest zły. A tymczasem na seansie "Hiszpanki" ani przez sekundę nie myślałem o niczym innym niż to, co widzę na ekranie. Dlaczego? Przecież ujęcia bywają za długie, aktorzy aż za dobrze odgrywają pozy mieszczaństwa i bohemy sprzed stu lat. A mimo to oczy trudno oderwać. Bo od strony wizualnej film jest piękny. Kolory, światło, kompozycja każdej sceny, gra planów subiektywnych i zbliżeń - pisze.

O "Hiszpance" pisze też na swoim blogu Radosław Nawrot, poznański dziennikarz. - Po "Hiszpance" - filmie niezwykle impresyjnym i wyjątkowo mało dosłownym, opartym na symbolach - odetchnąłem z ulgą. Tym razem ogarnąłem wszystko. Nie miałem problemów z odczytaniem żadnej ze scen, a przynajmniej tak mi się chwalipięcko wydaje. I przyznam, że znów jestem pod ogromnym wrażeniem.

A Wam jak się podobała "Hiszpanka"? Czekamy na Wasze komentarze!

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Znowu zimna noc przed nami!
13℃
1℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
18 km
Stan powietrza
PM2.5
6.10 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro