Odstrzał dzików na Piątkowie: "to konieczność"
Mieszkanka osiedla Batorego skarży się na prowadzony obecnie odstrzał dzików w mieście. Twierdzi, że strzały padają pod jej oknami. - Zwierzęta trzeba przegonić, a nie zabijać - pisze. Wydział Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa UM wyjaśnia, że dostaje coraz więcej sygnałów od mieszkańców z prośbą o rozwiązanie problemu dzików. Tylko odstrzał przynosi oczekiwane efekty.
Do naszej redakcji dotarła wiadomość od mieszkanki osiedla Batorego. Jak twierdzi, prowadzony tu odstrzał dzików jest przerażający. - Kto ponosi odpowiedzialność i kto wydał pozwolenie na strzelanie z broni ostrej i zabijanie młodych dzików na os. Batorego w późnych godzinach wieczornych pomiędzy blokami? Czy ktoś zdaje sobie sprawę, że mieszkańcy spacerują z psami, ludzie wracają po pracy do domu, a w tym czasie uzbrojony mężczyzna ze strzelbą nabitą ostrą amunicją zabija młode dziki na oczach mieszkańców? Przerażający huk strzałów budzi dzieci, a widok lejącej się krwi za ciągniętym dzikiem przeraża. Zdajemy sobie sprawę, ze zabierając zwierzętom przestrzeń pod nową zabudowę poszukują one terenów do żerowania. Jeszcze żadne zwierze nie zaatakowało mieszkańca naszego osiedla, wiemy że trzeba je przegonić do lasu, ale nie zabijać - pisze.
Maciej Kubiak z Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta przyznaje, że odstrzał redukcyjny dzików odbywa się zgodnie z decyzją prezydenta naszego miasta. - Do 15 sierpnia nie można strzelać wyłącznie do loch oraz warchlaków. Odstrzał np. odyńców może być jednak prowadzony - zaznacza. - To nie jest hobby. Każda interwencja jest koniecznością. Jeśli nie byłoby zagrożenia, odstrzał nie musiałby być prowadzony - podkreśla.
Niestety wszystkie inne próby pozbycia się dzików z miasta zawiodły. - Odstrzał jest zlecany jednostkom, które mają do tego odpowiednie uprawnienia. Za każdym razem o akcji informowana jest straż miejska oraz policja. Mieszkańcy mogą słyszeć strzały, ale odstrzał odbywa się w odległości przynajmniej 100 metrów od zabudowań. Celowo nie informujemy osób zamieszkujących dany teren o akcji, bo po pierwsze taki odstrzał nie należy do przyjemnych widoków, a po drugie wystąpiłaby obawa o bezpieczeństwo mieszkańców chcących "popatrzeć" - mówi Kubiak.
Do WZKiB Urzędu Miasta trafia coraz więcej zgłoszeń od mieszkańców z prośbą o interwencję w sprawie dzików. - Ten problem narasta i musimy coś z nim robić. Ludzie boją się wieczorem wyjść ze swoich domów w obawie przed spotkaniem z dzikami. Kolejny problem mamy też z lisami. Kupiliśmy 10 pułapek na te zwierzęta, ale przewidujemy, że i ten problem będzie narastać - dodaje.
W czerwcu na terenie Poznania straż miejska przeprowadziła 99 interwencji w związku z dzikami. W 18 przypadkach sprawą zajęło się Centrum Zarządzania Kryzysowego. - Dokonano odstrzału redukcyjnego 5 dzików. Odłowiono też trzy lisy. Dodatkowo koła łowieckie w lasach na terenie Poznania pozyskały 22 dziki - wylicza Kubiak. - W czerwcu szacunki wskazywały, że w mieście zostało 131 dzików. Dla porównania w marcu było ich 178, a w maju tylko 104 - dodaje. - Zapewniamy, że odstrzał odbywa się tylko w przypadkach dzików, które stanowią zagrożenie i dużą uciążliwość dla mieszkańców - kończy.
Najpopularniejsze komentarze