Przerwany wykład o gender: bez kary dla anarchistów?
Dodano poniedziałek, 4.08.2014 r., godz. 13.03
Prokuratura Rejonowa w Pile umorzyła dochodzenie w sprawie zakłócenia przez anarchistów porządku podczas wykładu ks. prof. dr. hab. Pawła Bortkiewicza "Czy gender to dewastacja człowieka i rodziny?".
O całej sprawie pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku. Na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu odbył się wówczas otwarty wykład ks. prof. dr. hab. Pawła Bortkiewicza "Czy gender to dewastacja człowieka i rodziny?". Doszło podczas niego do incydentu - na sali pojawili się anarchiści - m.in. mężczyźni przebrani w damskie ubrania, chcący zakłócić przebieg wykładu. Na miejscu interweniowała ochrona uniwersytetu i policja. Anarchiści nie chcieli opuścić sali, jednak spotkanie przeniesiono w inne miejsce, gdzie było kontynuowane.
Jak informuje Głos Wielkopolski pilska prokuratura prowadziła postępowania związane z zakłóceniem miru domowego, znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy przez anarchistów, a także przekroczenia uprawnień przez policję. Obecnie kontynuowane jest jedynie ostatnie dochodzenie. Pozostałe zostały umorzone. Decyzja nie jest prawomocna.
Magdalena Roman z pilskiej prokuratury wyjaśnia, że umorzone sprawy były prowadzone w jednym postępowaniu. - Zostało ono umorzone 28 lipca. W czynie osób brak było znamion czynu zabronionego. Podstawą podjęcia takiej decyzji było ustalenie na podstawie materiału dowodowego, że nie było konkretnego wezwania, pochodzącego od osoby uprawnionej, do opuszczenia sali wykładowej. Osoba reprezentująca organizatora, po jego zakłóceniu, wezwałam osoby chcące dalej w nim uczestniczyć do przeniesienia się na inną salę. Nie było wezwania kierowanego do podejrzanych osób o opuszczeni sal, a jest to niezbędne do postawienia komukolwiek zarzutu popełnienia przestępstwa z artykułu 193 kodeksu Karnego - powiedziała prokurator.
Prokurator uznał również, że nie ma podstaw do oskarżenia o naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariuszy. - Najistotniejsze ustalenie wskazuje na to, że osoby, które dopuściły się naruszenia nietykalności cielesnej, nie miały podstaw, aby sądzić, że są to funkcjonariusze policji. Czynności wobec nich prowadziły osoby nieumundurowane, które nie okazały wcześniej legitymacji służbowej - tłumaczy Magdalena Roman. - Oczywiście tam doszło do jakichś przepychanek, ale te osoby po prostu myślały, że to zupełnie obce osoby przyszły przeszkodzić im w opuszczeniu sali i uczestnictwie w wykładzie.
Wciąż toczone jest postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji. - Na ten temat nie chciałabym udzielać informacji, ponieważ nadal toczone są w tej sprawie czynności - twierdzi zastępca prokuratora rejonowego.
- Uczestnicy nie chcieli powstrzymać się od tych działań, a na widok policjantów zaatakowali tych funkcjonariuszy - tłumaczył tuz po zdarzeniu na terenie uniwersytetu podinspektor Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Inaczej sprawę przedstawia druga strona. - Rzecz zasadnicza jest taka, że na tym wykładzie to policja po prostu przekroczyła swoje uprawnienia. Umorzenie dochodzenia przez prokuraturę powinno być tak naprawdę oczywiste - twierdzi w rozmowie z epoznan.pl Marek Piekarski z Federacji Anarchistycznej. - Interwencja była brutalna. Użyto nie tylko przemocy fizycznej, ale również wszelakiego osprzętu policyjnego, takiego jak pałki i tarcze, a także paralizatorów. Tymczasem policja tłumaczy, że to były latarki - dodaje Piekarski. Jego zdaniem uniwersytet powinien być miejscem dla toczenia się merytorycznej debaty. - Tymczasem ona po raz kolejny miała taki a nie inny charakter, czyli w gruncie rzeczy była wykładem, który nie przedstawiał żadnej wartości naukowej - mówi.
Kilka miesięcy temu zapadły wyroki związane z podobną sytuacją, do jakiej doszło we Wrocławiu. Tam grupa osób związanych ze środowiskami narodowymi zakłóciła wykład profesora Zygmunta Baumana. Wyroki usłyszało 19 osób. W stosunku do 7 osób sąd orzekł kary aresztu od 20 do 30 dni. Pozostali musieli zapłacić grzywny od jednego do pięciu tysięcy złotych.
Tak było w Poznaniu:
Najpopularniejsze komentarze