Reklama

Poznaniak zdobył Mount Everest. Ostatni ze szczytów Korony Ziemi

fot. B. Wróblewski
fot. B. Wróblewski

Wiosną ubiegłego roku pisaliśmy o podróży w Himalaje Bartłomieja Wróblewskiego, poznaniaka. Wyruszył na 2-miesięczną wyprawę, by zdobyć ostatni ze szczytów Korony Ziemi - Mount Everest. Niestety do wejścia na szczyt zabrakło mu 500 metrów. W tym roku ponownie pojechał w Himalaje i cel osiągnął.

W marcu ubiegłego roku pierwszy raz pisaliśmy o Bartłomieju Wróblewskim, poznaniaku, który właśnie wyruszał w podróż w Himalaje. Jego wyprawa odbywała się w cieniu tragedii, jaka rozegrała się podczas wyprawy na Broad Peak (zginęło dwóch uczestników wyprawy - w tym mieszkający w Poznaniu Tomasz Kowalski). - Wspinam się od lat. Wielokrotnie widziałem śmierć w górach. Everest jest ostatnim szczytem z Korony Ziemi, który został mi do zdobycia. Byłoby mi bardzo szkoda, gdyby nie udało mi się dotrzeć na ten szczyt - mówił nam wówczas Wróblewski.

TEJ! Zasługujesz na jesienny relaks. Linea Mare***** nad morzem to idealne miejsce na wypoczynek wśród sosnowych lasów. Odkryj spokój i komfort w wyjątkowym otoczeniu.
REKLAMA


Równocześnie dodał, że niczego nie będzie robił za wszelką cenę. A wiedział o czym mówi. W 2012 roku do zdobycia Mount Everest zabrakło mu 1000 metrów, a jak się później okazało - w 2013 roku zabrakło już tylko 500 metrów. Ze względu na awarię maski tlenowej Wróblewski musiał zawrócić.

Rok 2014 okazał się dla poznaniaka szczęśliwy. Na początku kwietnia Wróblewski wyleciał do Katmandu skąd udał się z pozostałymi uczestnikami wyprawy do bazy pod Everestem. - 15 kwietnia w południe czasu nepalskiego dotarliśmy do bazy pod Everestem. Rozpoczął się trzytygodniowy okres aklimatyzacji oraz przygotowań do ataku szczytowego. W moim przypadku został on przerwany tygodniową chorobą (i z konieczności opuszczeniem bazy pod Everestem i zjechaniem do miejscowości Zhangmu ok. 2600 m). Dalszą część aklimatyzacji kontynuowałem tylko z jednym z kolegów, który znalazł się w podobnej sytuacji - tłumaczy Wróblewski.

Po wyzdrowieniu rozpoczęło się wspinanie. 22 maja, po długim oczekiwaniu na "okno pogodowe" (warunki atmosferyczne były fatalne) rozpoczął się atak szczytowy. Ostatecznie na szczyt udało się wejść 25 maja w godzinach porannych, po 9 godzinach wspinaczki. - Zejście trwało 13 godzin. W mojej ocenie zejście nie tylko ze względu na zmęczenie, ale także na trudności techniczne na grani było trudniejsze od samego wejścia - dodaje.

Wróblewski przebywa obecnie w Himalajach. Do Polski wraca na początku czerwca. - Zakończyła się moja 16-letnia przygoda z górami Korony Ziemi. Na pierwszą z nich - Elbrus na Kaukazie - wszedłem jeszcze w czasie studiów. Szmat czasu - kończy.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

Problemy na Ławicy przez pogodę
9℃
1℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
10 km
Stan powietrza
PM2.5
22.30 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro