Poznański archeolog zabiera głos w sprawie katastrofy smoleńskiej
Przy okazji rocznicy katastrofy Smoleńskiej zespół Antoniego Macierewicza przedstawił kolejny raport, w którym forsowana jest teza o wybuchu prezydenckiego samolotu. Potwierdzeniem tej tezy mają być materiały zebrane na miejscu katastrofy przez polskich archeologów. Przeciwko takiemu wykorzystaniu wyników badań protestuje jeden z uczestników badań - poznański archeolog Marcin Michalski.
Prezydencki Tu 154 rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w okolicy smoleńskiego lotniska. W katastrofie zginęli wszyscy członkowie delegacji, którzy udawali się na obchody rocznicy mordu katyńskiego. Zarówno polscy jak i rosyjscy śledczy uznali, że doszło do wypadku lotniczego.
Oficjalne raporty nie przekonują jednak wszystkich, a politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że na pokładzie samolotu mogło dojść do zamachu. Podobne tezy formułuje między innymi zespół parlamentarny Antoniego Macierewicza, który w ostatnim raporcie powołuje się na badania polskich archeologów. Twierdzi on między innymi, że szczątki samolotu znaleziono jeszcze przed ściętą przez samolot brzozą, a to ma dowodzić, że do wybuchu miało dojść w powietrzu.
Przeciwko takiemu wykorzystaniu wyników badań protestuje jeden z poznańskich archeologów, który brał udział w badaniach na miejscu katastrofy. Badania polskich archeologów odbywały się w terminie od 13 do 27 października 2010 roku - Wśród komunikatów wprowadzających opinię publiczną w błąd należy przede wszystkim zwrócić uwagę na próby łączenia wyników badań archeologicznych z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy lotniczej. Stanowi to oczywiste nadużycie i świadczy o braku zrozumienia istoty działań archeologów w Smoleńsku - twierdzi Marcin Michalski i dodaje - Na podstawie wyników prospekcji terenowej z zastosowaniem metod archeologicznych możliwe jest natomiast poznanie przebiegu i skutków uderzenia samolotu w ziemię.
Marcin Michalski twierdzi też, że w mediach pojawiają się nieprawdziwe informacje o przebiegu badań - Nieprawdą jest, iż pozwolono prowadzić prace archeologiczne jedynie na fragmencie terenu katastrofy. Wszyscy członkowie ekspedycji mieli nieograniczony dostęp do obszaru, w który uderzył samolot, jak również do terenów przylegających do miejsca wypadku. (...)W zakresie prac terenowych, to jest zbierania, zabezpieczania i dokumentowania przedmiotów związanych z katastrofą samolotu Tu-154M, nie było wymagane konsultowanie się ze stroną rosyjską - wyjaśnia Michalski w oświadczeniu.
Archeolog stanowczo sprzeciwia się używaniu wyników badań do potwierdzenia tezy o wybuchu - Niezgodna z rzeczywistością jest teza, iż podczas prac archeologicznych wykazano szczątki przed złamaną brzozą na działce N. Bodina. W wyniku przeprowadzonych oględzin nie stwierdzono fragmentów samolotu, ani jego wyposażenia na wschód od owego drzewa. Znaleziska rejestrowano jedynie na zachód od omawianej brzozy, to jest zgodnie z kierunkiem lotu - podsumowuje Michalski.
Marcin Michalski jest archeologiem związanym z Instytutem Prahistorii UAM, a badania w Smoleńsku były jednym z wielu projektów badawczych, w których brał udział. Cały tekst jego oświadczenia dostępny jest na stronie zespołu Macieja Laska.
Najpopularniejsze komentarze