Poznań: 100 wypadków z udziałem dzikich zwierząt, setki interwencji
W Poznaniu pojawia się coraz więcej dzikich zwierząt. Wiedzą o tym nie tylko strażnicy miejscy, którzy wzywani są przez mieszkańców m.in. w przypadku bliskiego spotkania z dzikiem czy sarną, ale też policjanci z drogówki. W ubiegłym roku w naszym mieście doszło do 100 wypadków z udziałem dzikich zwierząt.
Lisy, dziki, sarny, daniele, a nawet łoś. W Poznaniu każdego roku pojawia się coraz więcej dzikich zwierząt. - Są w mieście służby, które potrafią zająć się zwierzętami. Czy to przez odłowienie, odstraszenie, a w ostateczności przez odstrzał - przekonuje Tomasz Kayser, zastępca prezydenta Poznania.
Odstrzał lub uśpienie stosowane są w skrajnych przypadkach - wtedy, gdy zwierzę jest poważnie ranne i nie można mu pomóc lub gdy stanowi zagrożenie dla mieszkańców. Na takie rozwiązanie zdecydowano się m.in. w czerwcu 2011 roku, gdy na Wierzbięcicach tramwaj potrącił koziołka sarny. Zwierzę trzeba było uśpić ze względu na obrażenia. Decyzję o uśpieniu podjęto też w przypadku daniela biegającego po parkingu w Starym Browarze.
Niestety, ale za częstsze pojawianie się dzikich zwierząt w mieście odpowiadają sami mieszkańcy. - Kilka tygodni temu jechałem ulicą Koszalińską i widziałem jak dzieci dokarmiały trzy dziki stojące na przystanku autobusowym - mówi mł. insp. Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki. A to błąd. Tym bardziej, że zwiększa się liczba wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W ubiegłym roku było ich w Poznaniu 100.
Coraz więcej pracy mają też strażnicy miejscy. W 2013 roku musieli interweniować 3 tysiące razy w sprawie zwierząt - dzikich, egzotycznych, a także tych martwych. Strażnicy miejscy nie tylko zabezpieczają teren w przypadku pojawienia się dzika, ale też... muszą złapać ptasznika, węża czy dużą jaszczurkę. Ma im to ułatwić siatka. - Mając na wyposażeniu w każdym radiowozie siatkę, udało się złapać ptasznika i do przyjazdu stosownych służb w niej przebywał - tłumaczy Wojciech Ratman, komendant straży miejskiej.
Miasto radzi sobie z problemem dzikich zwierząt jak może. Ponieważ to dzik wzbudza największe obawy mieszkańców, głównie z myślą o tych zwierzętach przygotowano na północy Poznania specjalną "stołówkę". Na powierzchni pięciu hektarów zasiano rzepak. Ma do niego dołączyć także kukurydza. - Staramy się zatrzymać zwierzynę w miejscu jej bytowania. Chcielibyśmy, żeby właśnie na tym polu zwierzęta mogły się posilić - mówi Krzysztof Ciołkowski z Wojskowego Koła Łowieckiego Sokół.
Obecność dzikich zwierząt w mieście powinno się zgłaszać pod numerem telefonu 986 do straży miejskiej.