Jelonek zaklinował się przy Olimpii. "Służby nie chciały pomóc"
W niedzielę około godziny 14.00 pomiędzy elementami płotu otaczającego teren sportowy Olimpia przy ulicy Warmińskiej zaklinował się młody jelonek. Nasi czytelnicy skarżą się, że służby nie chciały mu udzielić pomocy i przypadkowi spacerowicze sami musieli mu pomóc. Według służb było jednak inaczej.
W niedzielę wieczorem napisała do nas czytelniczka Marta. - Około godziny 14.00 w płocie ośrodka sportowego Olimpia utknął mały jelonek. Dotarliśmy tam trochę później, gdy już kilkoro bardzo dobrych ludzi zainteresowało się losem biednego i przerażonego jelonka. Jak nas poinformowali dzwonili na straż miejską i czekali ponad pół godziny, ale ta nie raczyła się zjawić. Także spróbowali wezwać straż pożarną by ta za pomocą swego sprzętu rozszerzyła metalowe pręty, w których utknął jelonek. Niestety strażacy odmówili pomocy - pisze.
- Słysząc krzyk jelonka ludzie sami postanowili udzielić pomocy zwierzęciu. Jelonek został uwolniony przez 2 mężczyzn. Na szczęście chyba był tylko trochę obolały, ale natychmiast uciekł do lasu - dodaje. - Zastanawiam się po co reklamy straży mówiące o tym, że mają pomóc dzikim zwierzętom zagubionym w miejskiej dżungli skoro nawet nie raczyli pomóc - kończy.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Michał Kucierski, rzecznik poznańskich strażaków przyznaje, że takie zgłoszenie w ogóle nie wpłynęło w niedzielę do straży pożarnej. - Nie otrzymaliśmy takiego zgłoszenia - mówi.
Straż miejska zgłoszenie otrzymała i... była w drodze na miejsce zdarzenia, gdy odebrano telefon z informacją, że jelonek został uwolniony. - O godzinie 14:03, zgłoszono dyżurnemu SM interwencję dotyczącą tego jelonka - mówi Przemysław Piwecki. - Zgłoszenie zostało przyjęte i przekazane do realizacji. Siedem minut później, gdy radiowóz straży jechał już w kierunku Parku, o godz. 14:10 interwencja została odwołana, gdyż zwierzę uwolnili sami zgłaszający. W tym miejscu należy podziękować za inicjatywę i chęć niesienia pomocy zwierzętom - dodaje. Wynika z tego, że strażnicy miejscy mieli 7 minut na dotarcie do zaklinowanego jelonka. - W tak krótkim czasie dojazd do miejsca zgłoszenia nie był możliwy - zapewnia.
Piwecki wyjaśnia, że straż miejska fizycznie nie zajmuje się wyłapywaniem i transportowaniem zwierząt. - Przyjmujemy zgłoszenia od mieszkańców, sprawdzamy je i weryfikujemy. W potwierdzonych przypadkach dyżurny straży miejskiej powiadamia Wydział Zarządzania Kryzysowego UMP - kończy. To właśnie urzędnicy zajmujący się sytuacjami kryzysowymi podejmują decyzje na temat tego w jaki sposób zająć się zwierzęciem.
Tutaj piszemy o nowej kampanii informacyjnej miasta dotyczącej dzikich zwierząt.
Najpopularniejsze komentarze