Fotoradary w Poznaniu skuteczne? "Wpływają na bezpieczeństwo"
140 km/h po ulicy Szelągowskiej, w miejscu, w którym można jechać maksymalnie 50 km/h jechał poznański niechlubny rekordzista uchwycony na zdjęciu z fotoradaru. Według władz miasta fotoradary znacznie wpływają na bezpieczeństwo na naszych ulicach.
Niechlubny rekordzista został uchwycony fotoradarem kilka miesięcy temu. - Stwierdził później, że widząc znak drogowy hamował - mówi Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej. Ale nie był to jedyny przypadek takiego tłumaczenia się z przekroczenia prędkości.
W tym roku w Poznaniu wystawiono 9 tysięcy mandatów za przekroczenie prędkości, a 1200 z nich miało swój ciąg dalszy w sądzie. Aby móc obsłużyć całą procedurę straż miejska zatrudnia 24 pracowników zajmujących się fotoradarami. - Jesteśmy zobowiązani do sprawdzenia do kogo należy dany pojazd, a także adresu właściciela. Musimy wysłać korespondencję. Statystycznie w Poznaniu na każde zdjęcie wysyłamy minimum dwa wezwania - mówi Wojciech Ratman, komendant poznańskiej SM.
Według danych władz miasta kontrole straży miejskiej z wykorzystaniem fotoradaru wpływają korzystnie na bezpieczeństwo w naszym mieście. Od chwili, gdy na wybranych trasach zaczęły się pojawiać fotoradary liczba wypadków, a tym samym rannych znacznie się tutaj zmniejszyła. - Kiedyś pierwszym i zasadniczym powodem kolizji, wypadków i innych zdarzeń było przekraczanie prędkości. Po latach ta przyczyna przesuwa się na plan ostatni, a więc trzeci - wyjaśnia Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki.
Najwyższa Izba Kontroli w ostatnim czasie przyglądała się działalności straży miejskiej. Poznańskich strażników pochwalono m.in. za to, że informują z wyprzedzeniem o lokalizacji fotoradarów na swojej stronie internetowej. - To są tylko miejsca, gdzie jest najwięcej wypadków z powodu przekroczenia prędkości. My od samego początku, kiedy jeszcze nie było to wymagane prawem, wybieramy te miejsca w Poznaniu w oparciu o statystyki policji - zaznacza Tomasz Kayser, zastępca prezydenta Poznania.
Każdego roku do miejskiej kasy wpływa pół miliona złotych z mandatów wystawionych przez strażników miejskich (kwota już po odliczeniu kosztów kontroli). Jak zaznaczają władze miasta, pieniądze nie odgrywają tu ważnej roli. - Moim celem jest upewnienie kierowców, że w miejscach, w których było najwięcej wypadków ze względu na prędkość naprawdę można łatwo spotkać radar - kończy Kayser.