Poznanianka leci do Maroka, by uratować spotkanego tam psa
Pojechała na wczasy do Maroka, ale zamiast wypoczywać na piaszczystej plaży dokarmiała bezpańskie zwierzęta na ulicach. Pies spotkany w przełęczy Tizi-n-Tichka tak chwycił ją za serce, że postanowiła po niego wrócić.
Marta Keck na początku grudnia wybrała się z mamą i siostrą do Maroka. Tydzień temu wróciła do Polski, a już w poniedziałek ponownie wyleci do Afryki. Wszystko przez spotkanego w Maroku psa. - 5 grudnia, wracając z wycieczki z gór Atlas w przełęczy Tizi-n-Tichka zobaczyłyśmy psa. Wygłodzonego, z otwartymi ranami, bojącego się ludzi - mówi Keck. Pies znajdował się przy jednym z przydrożnych barów. Właściciel zwierzęcia niezbyt łaskawie obchodził się z czworonogiem.
Nie chcąc pozostać obojętnym na los psa Keck zaplanowała powrót do Maroka i zabranie zwierzęcia do Polski. - 6 grudnia o świcie miałyśmy lot powrotny do domu. Teraz żałuję, że już wtedy nie zabrałam stamtąd psa, ale nie wiedziałam czy w Maroku są jakieś fundacje, które mogłyby mu pomóc. Postanowiłam więc tam wrócić. Bilety na wyprawę już mam, lecę z mówiącą po francusku mamą w poniedziałek - dodaje.
Keck planuje wykupić zwierzę od właściciela, zabrać psa do weterynarza, podleczyć, a następnie przylecieć z nim do Polski.
Poznanianka jest w kontakcie ze znaną polską weterynarz, Dorotą Sumińską, a także z Grzegorzem Bielawskim z Pogotowia dla Zwierząt. To właśnie na konto fundacji można wpłacać pieniądze, które są niezbędne do przeprowadzenia całej akcji sprowadzenia psa do Polski. - Obecnie na koncie jest nieco ponad 2300 złotych, ale środki wciąż są potrzebne. Leki i wizyta u weterynarza w Maroku z pewnością będą drogie. Szukamy też noclegu w Marakeszu. Może ktoś ma znajomych w Maroku i mógłby pomóc w tej kwestii - apeluje.
Szczegółowe informacje na temat akcji oraz numery kont (dla mieszkańców Polski i innych krajów) dostępne są TUTAJ. Na pewno wrócimy do sprawy.
Najpopularniejsze komentarze