Miasto kontra głos poznaniaków. Kto ma rację?
Mieszkańcom Łazarza prawdopodobnie skutecznie udało się zniechęcić miasto do utworzenia przytuliska dla bezdomnych przy ulicy Śniadeckich. Mieszkańcom centrum udało się przekonać inwestora budującego Półwiejską_2 do obniżenia powstającego budynku. Czy zawsze mieszkańcom udaje się odnieść sukces w walce o swoje zdanie?
Gdy kilka tygodni temu zrobiło się głośno o planach miasta związanych z utworzeniem przytuliska dla bezdomnych przy ulicy Śniadeckich na Łazarzu, mieszkańcy zebrali się i wspólnie zaczęli przeciwstawiać się temu pomysłowi. - W okolicy znajduje się przedszkole i dwie szkoły. Plac zabaw, z którego korzysta przedszkole, graniczy z budynkiem ewentualnego przytuliska. Boimy się, ponieważ w okolicy znajduje się sporo sklepów monopolowych, a do przytuliska mogłyby wejść również osoby pod wpływem alkoholu. Kolejna sprawa to kwestia bezpieczeństwa, dojazdu pogotowia, straży pożarnej. To jest mały, wąski zaułek i prowadzenie akcji ratunkowej jest tu praktycznie niemożliwe - wyjaśniała Oma Peisert, mieszkanka ul. Śniadeckich. Ostatecznie prezydent Poznania podczas spotkania z mieszkańcami przyznał, że miasto prawdopodobnie będzie szukać innej lokalizacji dla tej inwestycji.
Inny sukces odnieśli mieszkańcy centrum Poznania. Gdy pojawiła się opcja zabudowania działki u zbiegu ulic Półwiejskiej i Krysiewicza robili wszystko, by inwestor budujący Półwiejską_2 zdecydował się obiekt obniżyć. I się udało.
Ale czy zawsze poznaniacy mają taką siłę perswazji? - W przypadku inwestycji realizowanej przy ulicy Półwiejskiej to nie do końca mieszkańcy przekonali inwestora. Po prostu przepisy dotyczące nasłonecznienia są takie i nie inne. Inwestor nie miał innej opcji - zaznacza Jakub Głaz, krytyk architektury. - Szczerze mówiąc uważam, że ten obiekt stracił przez jego obniżenie - dodaje.
Według Głaza największym problemem w kwestii nowych inwestycji jest pogodzenie interesów mieszkańców i urzędników lub inwestorów. - Może być lepiej, ale trzeba postawić na edukację związaną z estetyką miasta i w ogóle pojęciem miasta. Nasza mentalność jest taka, że sądzimy, że wszystko wiemy, ale w rzeczywistości tak nie jest. Dlatego rozwiązaniem najlepszym jest współtworzenie otaczającej nas przestrzeni przez mieszkańców we współpracy z miastem. To miasto musi być siłą sprawczą, ale powinno pytać o zdanie mieszkańców. Musi to jednak następować wcześniej niż obecnie, już na etapie powstawania pewnych koncepcji. Kluczowe jest również to, by propozycje były mądre, przygotowywane przez ekspertów z danej dziedziny - tłumaczy.
Lech Mergler ze stowarzyszenia Prawo do Miasta przyznaje, że Poznań ma coś, czego inne miasta w Polsce mogą nam zazdrościć. - To konsultacje planów miejscowych. Od pewnego czasu odbywają się w oparciu o przejrzyste zasady i to znak, że idziemy w dobrym kierunku. Z drugiej jednak strony wiele w naszym mieście dzieje się na zasadzie "dekoracji". Na przykład miasto proponuje, a zróbmy sobie rewolucję na Świętym Marcinie, albo na 27 Grudnia. Nie myśli się o tym, że o pieniądze na to będzie trudno. Ważne, że urzędnicy pokazali jakąś koncepcję - mówi.
Według Merglera mieszkańcy w Poznaniu coraz bardziej zbliżają się do miana społeczeństwa obywatelskiego. - I to bardzo dobrze. Chcą działać, przyglądają się temu, co się dzieje w mieście, włączają się w to media. Niestety to, czy coś uda się załatwić zgodnie z zamiarem mieszkańców w dużej mierze zależy od ścierających się ze sobą interesów. Bo przecież doskonale wiemy, że wszystkim rządzą jakieś interesy - zaznacza. - Weźmy poznańskie Krzesiny i bazę lotniczą. Nie pozbędziemy się jej przez kolejnych dobrych kilka lat, bo ani prezydent Poznania, ani wojewoda czy marszałek nie mogą nic zrobić w starciu z drugą stroną.
- Im mniej zaufania ludzi do władzy, tym większy jest opór mieszkańców w kwestii realizowania różnych inwestycji. Warto też pamiętać, że nie zawsze mieszkańcy mają rację, ale nawet jeśli tak jest, to miasto powinno umieć z mieszkańcami rozmawiać. Ostatecznie to władza ma na sobie większą odpowiedzialność, bo to władza została wybrana przez mieszkańców i ich reprezentuje - kończy.