Bezdomna koczuje przy PeSTce na Piątkowie. Odmawia pomocy
Od pewnego czasu w pobliżu trasy PST na poznańskim Piątkowie można zobaczyć koczującą bezdomną. I choć służby miejskie wielokrotnie próbowały jej pomóc, kobieta pomocy nie chce. Niestety nie jest to jedyny taki przypadek w mieście.
- Od kilku dni w drodze do pracy mijam miejsce, gdzie przebywa bezdomna osoba - alarmuje nasz czytelnik, Kredek. - Miejsce to mieści się na Piątkowie na wprost ulicy Braille"a przy Szeligowskiego. Na początku myślałem, że to skupisko śmieci związane z sadzeniem krzewów wzdłuż Pestki. Kilka dni temu widziałem jak ta osoba wstawała z ziemi i składała swoje rzeczy. Była tam jakaś kołdra, worki ubrania. Bezdomny był bardzo grubo ubrany, chyba w kilka kurtek. Dwa dni temu nie było tej osoby, więc pomyślałem, że po prostu jakieś służby się tym zainteresowały. Niestety, wczoraj ponownie widziałem bezdomnego. A przecież noce są coraz zimniejsze - martwi się nasz czytelnik.
Jak się okazuje, poznańskie służby od pewnego czasu zajmują się tą bezdomną kobietą. - Rozmawialiśmy z tą osobą, to kobieta, która nie wyraziła na razie woli opuszczenia tego miejsca czy skorzystania z oferowanej jej pomocy - informował nas w ubiegłym tygodniu Przemysław Gawroński ze straży miejskiej. - Będziemy tam zaglądać, zwłaszcza, gdy niekorzystnie zmieni się pogoda - zapewniała wówczas straż miejska.
- Nasi funkcjonariusze przychodzą tam regularnie, nawet przynosili jej ciepłe napoje i posiłki, ale ona stanowczo odmawia ich przyjęcia - wyjaśnia Przemysław Piwecki, rzecznik SM w Poznaniu. - Nie chce żadnej pomocy - dodaje.
Bezdomną opiekują się także pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Był lekarz psychiatra, który nie stwierdził podstaw do zatrzymania bezdomnej. 67-letnia kobieta przyjechała z Gdańska i choć ma prawo do świadczeń socjalnych oraz emerytalnych, nie ma zamiaru na razie wracać do swego rodzinnego miasta. Kobieta była już eksmitowana z zajmowanych lokali za zaległości czynszowe. Teraz "zamieszkała" przy szybkim tramwaju. - Sprawa została skierowana do sądu, gdyż tylko na podstawie decyzji sądowej można przebadać tę panią wbrew jej woli w ośrodku zamkniętym - zaznacza Lidia Leońska, rzecznik MOPR. - Ludzie podejmują różne wybory życiowe, a w demokratycznym społeczeństwie to dopuszczalne prawnie, choć często niezrozumiałe dla innych. Granica między tym, co akceptowalne, a nie, jest cienka - wyjaśnia.
Podobna sytuacja dotyczy dwóch mężczyzn, którzy "zamieszkali" w okolicach ulicy Żmigrodzkiej. Ci również odmawiają przyjęcia pomocy czy współpracy ze służbami miejskimi. - Mieszkańcy do nas dzwonią, prosząc o interwencję. Z kolei ci dwaj bezdomni oświadczyli, że nas zaskarżą za zakłócanie im spokoju i nękanie - kończy Piwecki.
Jak zaznaczają funkcjonariusze SM, na terenie ogólnodostępnym nie ma zakazu przebywania.