Szpitalny Oddział Ratunkowy i pacjenci z... katarem
Poznańskie Szpitalne Oddziały Ratunkowe są oblężone przez pacjentów. Z założenia lekarze na SOR-ach powinni ratować osoby ciężko chore i ranne w wypadkach. W rzeczywistości trafiają tu pacjenci, którzy nie powinni być tutaj obsługiwani.
Sobota, Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ulicy Szwajcarskiej. Godzina 21.00. Część pacjentów, którzy przyjechali do szpitala czeka na spotkanie od pięciu godzin. - Niemożliwe jest tutaj takie tempo przyjmowania - mówi jeden z oczekujących. - Staramy się w miarę sprawnie pracować, by rozładowywać te kolejki i żeby nie było pretensji ze strony pacjentów - wyjaśnia Marcin Skowroński, lekarz dyżurny.
W Poznaniu działają trzy Szpitalne Oddziały Ratunkowe (na Szwajcarskiej, w szpitalu HCP oraz na Lutyckiej). We wszystkich sytuacja jest bardzo podobna. Z założenia SOR-y miały przyjmować pacjentów, u których występuje zagrożenie życia. Zdaniem autorów raportu Najwyższej Izby Kontroli nawet 40% pacjentów obsłużonych na tych oddziałach w ogóle nie powinno się tutaj pojawić. Ich przypadłości nie są bowiem na tyle poważne, by zajmował się nimi SOR.
- Bardzo często również lekarze rodzinni kierują z błahymi problemami pacjentów do szpitala licząc, że kosztem szpitala będą mieli swoją diagnostykę - wyjaśnia dr Jacek Górny, kierownik SOR szpitala im. Strusia.
Na Ratajach pomoc wieczorowa udzielana jest w przychodni na osiedlu Rzeczypospolitej. Mieszkańcy Dolnego Tarasu Rataj przeważnie o tym wiedzą. Ci, mieszkający bliżej szpitala przy Szwajcarskiej wskazują jako miejsce "ratunku" wieczorami i w święta szpital z SOR-em.
Lekarze proponują, by punkt pomocy wieczorowej przenieść do szpitala. I tak większość pacjentów trafia właśnie do szpitalnego budynku. - Bezpieczniej dla pacjenta jest kiedy przejdzie w ramach tego samego szpitala np. do sąsiednich drzwi czy na drugą stronę korytarza, gdzie będzie pomoc doraźną, nad którą będziemy mieli kontrolę - zauważa Górny.
NFZ podkreśla, że poznańscy pacjenci mają zagwarantowaną pomoc wieczorową w 10 przychodniach. - Nie ma rejonizacji więc wybieramy taką przychodnię, która jest dla nas najwygodniejsza - wyjaśnia Agnieszka Jankowska z wielkopolskiego oddziału NFZ. Szpital, który chciałby oferować pomoc wieczorową, sam musiałby założyć taką przychodnię. Problemem są jednak pieniądze. Już teraz ich brakuje na utrzymanie SOR-ów.
Dzienna stawka NFZ dla Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej nie pokrywa blisko połowy kosztów tego oddziału. - To jest nieetyczne i niehumanitarne - mówi Stanisław Rusek, rzecznik szpitala im. Strusia. - To oznacza brak godności dla dobra pacjenta i dla jego cierpienia. Żywię nadzieję, że nie jest zamiarem NFZ-u skracanie drogi pacjenta od lekarza do grabarza - dodaje.