Himalaje: poznaniak zdobył szczyt Lobuche Wschodni
Bartłomiej Wróblewski, poznaniak, który pod koniec marca wyruszył w Himalaje by zdobyć Mount Everest - ostatni na jego liście szczyt Korony Ziemi, ma już na koncie pierwszy sukces w tej podróży. Dotarł do szczytu Lobuche Wschodni na wysokości ponad 6000 metrów. Niestety, "zanotował" też zatrucie.
Z Bartłomiejem Wróblewskim, poznaniakiem, który obecnie przebywa w Himalajach rozmawialiśmy pod koniec marca, na dzień przed rozpoczęciem jego podróży (tutaj). Wróblewski w Himalaje dotarł 30 marca i od tej pory wiele się wydarzyło.
- W Dingboche spotkała mnie niemiła niespodzianka. Zatrułem się wraz z kilkoma uczestnikami wyprawy . Choć starałem się nie powtórzyć złych doświadczeń z przeszłości - wyjaśnia. - W 1997 r. w Nepalu miałem tyfus. Rok temu w czasie wyprawy na Everest w tybetańskim Nylang także się zatrułem. Napędziło mi to sporo strachu, ponieważ zatrucie było silniejsze niż w przypadku innych osób, pierwszy antybiotyk nie zadziałał, a wyleczyłem się ostatecznie dopiero po tygodniu biorąc drugi antybiotyk - dodaje.
9 kwietnia Wróblewski dotarł do bazy pod Lobuche (na wysokości 4910 metrów). Przyznaje, że zaprzestanie leczenia w Dingboche bardzo dobrze mu zrobiło. - Zatrucia w czasie trekkingu na Everest to rzecz powszechna. Kucharze w lodge’ach, choć nie chcą, to mogą zabić każdego - żartuje.
Trzy dni później poznaniak rozpoczął wspinaczkę na Lobuche Wschodni. - 12 kwietnia wraz z pięcioma pozostałymi uczestnikami wyprawy oraz kilkoma Amerykanami założyliśmy obóz I (ok. 5.200 m), a 13 kwietnia po pięciu godzinach wspinaczki zdobyliśmy Lobuche Wschodni (6.119 m). Mieliśmy fantastyczną pogodę i nieprawdopodobnie piękne widoki na Everest, Makalu, Nuptse, Ama Damblam i kilkadziesiąt innych otaczających szczytów.
Tylko sześć osób z dziesięciu uczestników wyprawy dotarło na szczyt. Dwóch Amerykanów trzeba było ewakuować do Katmandu (jeden ma zapalenia zęba, a drugi poważne zatrucie). Szwed z powodu choroby wysokościowej musiał wrócić do bazy położonej niżej.
Wraz z Wróblewskim na Everest wspina się tylko jeden Polak - Piotr Cieszewski z Warszawy. - Co ciekawe, tuż przed wyjazdem, w Wielką Środę 27 marca wziął ślub i dwa dni później wyruszył wraz z żoną w podróż poślubną na wyprawę na Everest... 10 kwietnia w obozie pod Lobuche odbyło się przyjęcie ślubne Piotrka i Eweliny. Kto nie był niech żałuje, a ja potwierdzam, że Ci którzy cierpieli w tym czasie zatrucie też żałują - tłumaczy.
Obecnie członkowie wyprawy docierają do bazy pod Everestem. Od wtorku do 11 maja będą się aklimatyzować w bazie i przygotowywać trzy obozy w drodze na szczyt. Na 12 maja zaplanowano rozpoczęcie ataku na szczyt. - Ostatni fragment wspinaczki na Dach Świata jest trudny ze względu na wysokość i porównywalny jedynie z kilkoma najwyższymi ośmiotysięcznikami. Z obozu III wspina się dalej ścianą Lhotse do Przełęczy Południowej (7920 m n.p.m.), gdzie znajduje się obóz IV i rozpoczyna się tzw. "strefa śmierci". W dniu ataku szczytowego wspinaczka wiedzie granią południowo-wschodnią na wierzchołek południowy (8750 m n.p.m.), a wreszcie na główny szczyt Everestu. Technicznie trudnym fragmentem tej części wspinaczki jest pokonanie 12-metrowej ściany skalnej tzw. uskoku Hilarego (8760 m n.p.m.) - kończy.