Drugie etaty urzędników: ile dorabiają?
Cięcia, cięcia i jeszcze raz cięcia - poznaniacy od dłuższego czasu tylko te słowa słyszą z ust władz miasta. Szukanie oszczędności nie ominęło też magistratu, ale jak się okazuje, część urzędników może sobie dorobić do podstawowej pensji. Jak?
Mniej na oświatę, mniej na drogi, mniej na komunikację miejską - to tylko kilka przykładów oszczędności, jakie w tym roku poczyniło miasto. Cięcia wprowadzono również w Urzędzie Miasta. Zmniejszono tu liczbę wydziałów - z 36 do 30, a także o 85 etatów zmniejszono zatrudnienie. W ten sposób rocznie miasto ma oszczędzać kilkaset tysięcy złotych. - To były głównie przejścia na emeryturę, ktoś inny zmieniał stanowisko pracy - tłumaczy Paweł Marciniak, rzecznik prezydenta Poznania.
Ale część urzędników, głównie tych wysoko postawionych, na zarobki nie może narzekać. Mają bowiem możliwość dorabiania w radach nadzorczych i miejskich ciałach doradczych. - Obsadzanie takie urzędnika w radzie nadzorczej jest po prostu nie fair i jest nieuczciwe w stosunku do innych urzędników - mówi Tomasz Lewandowski, radny SLD i członek komisji budżetu Rady Miasta.
Miasto ma udziały w ponad 20 spółkach. To m.in. MPK, MPGM, Aquanet, PTBS, Remondis, czy Port Lotniczy Ławica. W każdej z nich można spotkać urzędników, których zadaniem jest pilnowanie właściwego działania przedsiębiorstw. Jak odbywa się wybór osób do rad nadzorczych? Nominacje wychodzą z gabinetu prezydenta. - Nie powinno być tak, że jest to forma nagrody dla najbardziej zasłużonych urzędników - mówi Szymon Szynkowski vel Sęk, radny PiS. - Należałoby się zastanowić, czy nie wprowadzić tutaj innych mechanizmów, np. poprzez konkurs - zauważa dr Jacek Pokładecki, politolog UAM.
To ustawa kominowa oraz ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej regulują kto może dorabiać w miejskich spółkach, a także ile może dorabiać. Zgodnie z przepisami urzędnicy mogą zasiadać maksymalnie w dwóch radach nadzorczych, przy czym zarobki z każdej z nich nie mogą przekraczać średniej krajowej (3,5 tysiąca złotych brutto). - W niektórych projektach nie ma wynagrodzenia. Przykładem może być Poznańskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego - zauważa Beata Kocięcka, dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miasta.
Ale dla odmiany, nieźle zarobić można zasiadając w Związku Międzygminnym Gospodarki Odpadami Aglomeracji Poznańskiej (to właśnie ten związek od dłuższego czasu zajmuje się podjęciem decyzji na temat wysokości opłat za wywóz śmieci od lipca). Za każde posiedzenie związku urzędnicy inkasują od 600 do 800 złotych. Łącznie zarobili już 85 tysięcy złotych, a ustalenia w sprawie podatku śmieciowego wciąż trwają.
- Sprawdziliśmy, że są wyroki sądu kwestionujące tego typu wynagrodzenia dla członków zarządu podobnych związków międzygminnych - mówi Łukasz Cieśla, dziennikarz Głosu Wielkopolskiego. - Przyjrzymy się problemowi związanemu z pracami samorządowców w takich związkach międzygminnych - zapewnia Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego.