Dziki w mieście wciąż problemem
Dziki biegające po osiedlach mieszkaniowych, terenach spacerowych nad Wartą, czy... atakujące materac. Wielokrotnie poruszaliśmy ten problem na naszym portalu. Jak się jednak okazuje - dziki wciąż pojawiają się w Poznaniu i nie zanosi się na zmiany.
Do naszej redakcji trafia wiele wiadomości dotyczących dzików pojawiających się w Poznaniu. W ostatnim czasie było ich jednak mniej niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Sytuacja zmieniła się w czwartek.
- Alarmuję do wszystkich służb, które mają wpływ na wyeliminowanie dzików z terenów zamieszkiwanych przez ludzi - pisze do nas Anna Budzyńska, mieszkanka ulicy Lubczykowej. - Dziś rano dzik zaatakował mojego psa na terenach graniczących z osiedlem przy ul. Lubczykowej 31. Jakieś 5 metrów brakowało, żeby dzik znalazł sie na kostce brukowej dojazdowych ulic do posesji - dodaje.
- Nie wiem jak wyglądają procedury, ale jeśli osoby lub organy odpowiadające za bezpieczeństwo przed dzikimi zwierzętami nie rozwiążą tego problemu to może się to skończyć bardzo źle. Przecież tam chodzą nie tylko mieszkańcy z psami. Są to tereny spacerowe dla rodzin z dziećmi.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak obecnie wygląda sytuacja dzików w naszym mieście. W ubiegłym roku (w styczniu) w Poznaniu prowadzono odstrzał dzików, które pojawiały się np. na Naramowicach. Akcję nadzorował Wydział Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta.
- Dziki w Poznaniu pojawiają się, ale nie otrzymujemy tak dużo sygnałów na ten temat jak jeszcze np. rok temu - zapewnia Maciej Kubiak z WZK UM. - Dzisiaj informuje mnie pani o zdarzeniu na Lubczykowej, ale w ciągu ostatnich dwóch miesięcy nie dotarło do nas żadne inne zgłoszenie. Takimi sprawami zajmuje się Straż Miejska i Zakład Lasów Poznańskich. Świetnie sobie radzą, nie ma sytuacji kryzysowej - dodaje.
Innego zdania jest Henryk Borowski, kierownik Działu Planowania i Nadzoru w Zakładzie Lasów Poznańskich. Straż Miejska kieruje bowiem interwencje dotyczące dzikich zwierząt pojawiających się w Poznaniu właśnie do ZLP.
- W marcu mieliśmy 5 zgłoszeń dotyczących występowania dzików w Poznaniu - tłumaczy Borowski. - W roku ubiegłym, czy dwa lata temu problem występował przede wszystkim na Naramowicach. Obecnie sygnały docierają do nas nie tylko z Naramowic, ale też z Dębiny, ulicy Dojazd, czy Strzeszynka, gdzie ten problem występuje permanentnie - dodaje.
Pracownicy Zakładu Lasu Poznańskich faktycznie odbierają zgłoszenia od strażników miejskich, ale fizycznie nie podejmują działania. - My takie zgłoszenia spisujemy, prowadzimy w pewnym sensie rejestr takich zdarzeń. Możemy jedynie pojechać we wskazane miejsce i ewentualnie uspokoić mieszkańców. Nie zajmujemy się odłowem dzików. No chyba, że jest to zwierzę chore lub ranne - wówczas reagujemy.
Odławianiem dzików, a następnie przewożeniem ich kilkadziesiąt kilometrów od Poznania powinna się zająć specjalistyczna firma. - Miasto prowadziło rozmowy z taką firmą, ale na drodze stanęły pieniądze. Poza tym nie ma gwarancji, że dzięki odłowom problem zostanie rozwiązany. Jedne dziki zostaną wywiezione, ale za 2-3 miesiące, czy pół roku pojawią się kolejne. Praktycznie nie ma sposobu na to, by pozbyć się dzików z terenów zabudowanych.
Borowski zwraca jednak uwagę na to, że dziki nie są agresywne i ich ataki zdarzają się tylko wtedy, gdy się przed czymś bronią. - Nie uwierzę w to, że dzik sam z siebie zaatakował psa. To pies musiał go zaatakować, a zwierzę zaczęło się po prostu bronić.
Jeśli nie będziemy ich prowokować, nic nam nie zrobią.
Najpopularniejsze komentarze