Reklama
Reklama

Próba samobójcza w prokuraturze: pierwsza reakcja dziennikarzy

Po usłyszeniu strzału, dziennikarze wbiegli do pomieszczenia w którym znajdował się pułkownik Przybył. Niestety w większość nie po to by mu pomóc, a już od pierwszej chwili z aparatem i kamerą gotową do pracy.

Na wstępie zaznaczam - bezpośrednio w chwili zdarzenia nie było tam naszych dziennikarzy. Jestem rozczarowany postawą tych co byli, ale nie mam pewności, że gdyby byli tam nasi zachowaliby się inaczej. Nie oceniam indywidualnie, chciałbym napisać o środowisku, tak goniącym za "newsem", że żadne zasady nie obowiązują.

Nierównowaga pozycji
Kiedy pułkownik Przybył w ramach prowadzonego śledztwa chciał dotrzeć do źródeł informacji w sprawie Smoleńska, wystąpił z wnioskiem o ich udostępnienie. Informacji nie dostał bo jak stwierdzono nie miał do tego prawa, ale sam fakt, że "chciał" spowodował, że stał się bohaterem dziennikarskiej "afery inwigilacji mediów". Kiedy podczas konferencji prasowej, pułkownik prosi dziennikarzy o przerwę i prosi o opuszczenie sali, jeden z operatorów nie wyłącza kamery, rejestrując wszystko to co robi pułkownik sam w pokoju. Operator nie mógł przypuszczać, że wydarzą się w pokoju rzeczy dramatyczne, ale skoro nie żal mu miejsca na dysku, przypuszcza, że coś ciekawego może z tego być. Czyżby zawsze wszystko nagrywał na "wszelki wypadek"? Czy może to robić bezkarnie?

Nie pierwszy raz
Dziennikarze często są bardzo blisko rzeczy dramatycznych. Wypadki, morderstwa, przemoc domowa. Najczęściej dziennikarz pojawia się na miejscu już po zdarzeniu, ale czasem jest jego świadkiem. Co wtedy powinien robić? Pytanie pojawia się regularnie. Dlaczego fotografowie robili zdjęcia skaczących ludzi z płonących wież World Trade Center? Dlaczego po wypadku księżnej Diany najważniejszy był dobry kadr? A w Poznaniu nie lepiej, gdy Piotr Bykowski zeskoczył z antresoli w sądzie, też najważniejszy było zdjęcie jak matka klęczy nad nieruchomym ciałem syna. Kiedy dowiadujemy się o iskrzącym płocie na Ratajach i nieprzytomnym strażaku, choć to my służby na to miejsce wzywaliśmy, co robić? W czasie wojny w Wietnamie, mijał tydzień zanim materiał filmowy z pola bitwy trafił do emisji w telewizji w USA. Najpierw taśma leciała spokojnie samolotem, potem była mozolnie montowana i wielokrotnie kolaudowana. Kompresja czasu spowodowała, że dziś od zdarzenia do informacji w internecie mija kilka minut. Tak naprawdę nikt nie ma już nad tym kontroli. Czego nie puszczą media, wedrze się przez youtube albo udostępnianie na facebook.

Dlaczego jesteśmy tacy bezwzględni?
Z prostego powodu - to najpopularniejsze newsy. Szczerze powiedziawszy, nikt z naszej redakcji nie lubi newsów o wypadkach. Proszę dziennikarzy aby je kumulowali - najlepiej wszystkie wypadki do jednego newsa. Ale kiedy każdy z nas śledzi oglądalność poszczególnych wydań dochodzimy do tych samych wniosków - czytelnicy uwielbiają czytać o takich zdarzeniach. Staramy się na miarę naszych możliwości ruszać ambitne rzeczy: strategia miasta, inwestycje, historia, kultura. Piszą też dla nas inni. Choćby Ola Miedziejko, zdolna dziewczyną, która pisuje dla nas reportaże. Choćby ten o spowiedniku w więzieniu. Mocno promowany u nas tekst ledwo przekroczył 4 tysiące odsłon. Niewiele, wypadek z fotką i kilkoma zdaniami rzadko schodzi poniżej 10 tysięcy. Jeśli my o nim nie napiszemy - napisze nasza konkurencja i przy okazji zdobędzie kilka punktów w słupku oglądalności.

Nie znam recepty. Chciałbym jedynie aby było nas stać na głębsza refleksję, zanim znów komuś zniszczymy życie "w trosce" o naszych czytelników.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

10℃
0℃
Poziom opadów:
2.7 mm
Wiatr do:
22 km
Stan powietrza
PM2.5
32.79 μg/m3
Dobry
Zobacz pogodę na jutro