Dziecko urodziło się martwe. Rodzice obwiniają lekarzy
Mieszkanka Wielkopolski urodziła martwe dziecko, choć od kilkunastu godzin była pod opieką lekarzy w Szpitalu Świętej Rodziny w Poznaniu. Rodzice zarzucają lekarzom błędy i brak empatii.
Do tragedii doszło 10 listopada. Dzień wcześniej nad ranem kobieta trafiła na oddział położniczy szpitala przy ulicy Jarochowskiego. Poród nie nastąpił, a rodzice dowiedzieli się od lekarzy, że u uch dziecka wykryto kilkakrotne zaniki pracy serca. Pracownicy szpitala poprosili matkę, by została w placówce na obserwacji. Następnego dnia jej dziecko zmarło w godzinę przed porodem.
- Gdy kobieta przyjechała do szpitala, jej stan był dobry. (...) Zapis kardiologiczny [dziecka - red.] był dobry i nie budził zastrzeżeń - mówi na antenie WTK dr Wojciech Kozerski, ordynator oddziału położniczego w Szpitalu Świętej Rodziny. - W pewnym momencie jednak matka przestała czuć ruch dziecka. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że dziecko nie żyje - dodaje.
Wciąż trwa wyjaśnianie przyczyn zgonu dziecka. Według dr Kozerskiego, mogło dojść do zaplątania pępowiny, a więc nagłego wypadku, którego nie dało się uniknąć. Lekarze nie mieli przedtem żadnych przesłanek, aby przyspieszać poród.
Według rodziców, lekarze nie potrafili dotąd wytłumaczyć rodzicom, jak doszło do śmierci dziecka. Dr Kozerski odpowiada, że przeprowadził z nimi jedną długą rozmowę i wciąż jest do ich dyspozycji. Rodziców zraził później incydent gdy się okazało, że jest kłopot z wydaniem ciała noworodka. Szpital najpierw poinformował rodziców, że nie jest to możliwe. Udało im się jednak uzyskać dostęp do ciała następnego dnia.
Zrozpaczonej matce zaproponowano opiekę psychologiczną, ale z uwagi na następujące następnego dnia Święto Niepodległości, psycholog spotkał się z nią dopiero po trzech dniach. - Nie potrafię powiedzieć, czemu tak się stało - przyznaje dr Wojciech Kozerski.
Najpopularniejsze komentarze