Baraku nie opuścimy
Dodano wtorek, .00.0000 r., godz. 00.00
Z nożem na urzędników. Tak przebiegała dramatyczna próba wysiedlenia lokatorów baraku przy ul. Słonecznej. Jedna z lokatorek usiłowała zabić nożem swojego psa gdy administracja chciała odciąć w baraku dopływ wody i gazu. Mimo tak skrajnych emocji udało się osiągnąć trudny kompromis.
Warunki, w jakich żyją teraz mieszkańcy drewnianych baraków przy ulicy Słonecznej na Grunwaldzie, można nazwać tylko jednym słowem - dramat. Stan instalacji elektrycznej i gazowej w budynku jest tak fatalny, że w każdej chwili grozi pożarem. Dlatego administrator budynku - spółka Feroma - podjął decyzję, by odciąć prąd, a lokatorów wykwaterować. Ci postanowili bronić swoich mieszkań.Dzisiaj odcięto im gaz, zarządca lokalu pozostawił im natomiast wodę. Teraz rodziny z baraku mają tydzień czasu na zabezpieczenie swoich mebli i dobytku, a urzędnicy na znalezienie im ofert lokali zastępczych. Ale nie wszyscy mają do nich prawo. Osiem osób zamieszkujących barak to tzw. dzicy lokatorzy. Trafią prawdopodobnie do schroniska. A to może oznaczać, że wielodzietne rodziny zostaną rozdzielone.
Dzisiaj problem wysiedlenia dotyczył tylko mieszkańców jednego baraku. Ale już niebawem może dotknąć kolejne osoby, bo zarządca i administrator przewidują kontrole w pozostałych barakach.
Spośród 28 mieszkańców baraku przy Słonecznej 26 tylko jedna trzyosobowa rodzina zgodziła się dzisiaj na przeprowadzkę do hotelu przy Łozowej i przyjęcie oferowanego im mieszkania zastępczego. Pozostali mieszkańcy podpisali oświadczenia, że biorą na siebie całą odpowiedzialność, jeśli w baraku dojdzie do pożaru.