Pożar przy Hawelańskiej: towar był przeterminowany?
W czwartek, 31 marca, w godzinach porannych w hali należącej do spółki Dramers przy ul. Hawelańskiej wybuchł gigantyczny pożar. To nie pierwszy ogień w hali przy tej ulicy.
Łunę ognia, jaka pojawiła się 31 marca rano nad halą, w której przechowywane były tysiące dezodorantów, lakierów do włosów i środków czystości, można było zobaczyć z odległości kilku kilometrów. W akcji gaszenia pożaru udział brało 18 jednostek Straży Pożarnej. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Już dzień po ugaszeniu pożaru na miejscu pogorzeliska pojawiła się grupa dochodzeniowo-śledcza, która próbuje ustalić, co było jego przyczyną. Jak się bowiem okazuje - nie był to pierwszy pożar hali należącej do spółki Dramers. Do podobnego zdarzenia doszło m.in. 10 lat temu.
Sebastian Bellitzay, prokurent spółki przyznał, że Dramers od półtora roku działa w innej lokalizacji - pod Swarzędzem. Nie zdążyliśmy jeszcze zabrać wszystkich produktów z magazynów przy u. Hawelańskiej - informuje. W hali odbyła się kontrola ubezpieczyciela oraz Straży Pożarnej - zapewnia.
Bellitzay nie potrafił powiedzieć jakie zabezpieczenia przeciwpożarowe zastosowano w hali. Mogę powiedzieć, że mieliśmy tutaj bezpośrednie połączenie ze Strażą Pożarną - mówi. W momencie, gdy włączał się alarm, informację otrzymywali strażacy - dodaje.
Jeden z dziennikarzy Pulsu Dnia Telewizji WTK będąc na miejscu pogorzeliska znalazł kilkanaście puszek po dezodorantach i innych środkach chemii gospodarczej. Na wszystkich widniała stara data ważności. Nie wykluczam, że w magazynie mogły się znajdować produkty przeterminowane - kontynuuje Bellitzay.
Prokurent sprostował również informację o tym, że nie zadziałały hydranty na posesji należącej do Dramersa. Nasze hydranty zadziałały i nic mi nie wiadomo, by było inaczej - kończy.
Na zgliszczach hali już pojawiła się grupa dochodzeniowo-śledcza, która bada przyczyny pożaru. Gdy wydarzenie ma tak dużą skalę, jak w przypadku czwartkowego pożaru, działamy we współpracy z policją - mówi Tomasz Krajnik z Wydziału Operacyjno-Szkoleniowego Straży Pożarnej. I to właśnie policja prowadzi szczegółowe dochodzenie w tej sprawie - dodaje. Faktem jest, że rejon ulicy Hawelańskiej odwiedzaliśmy już podczas akcji kilkukrotnie - kończy.
Słowa Tomasza Krajnika potwierdza policja. Wciąż trwa praca biegłych - mówi asp. sztab. Zbigniew Paszkiewicz z poznańskiej Policji. Każdego dnia na pogorzelisku pojawiają się biegli, którzy mierzą, szukają, sprawdzają i wnikliwie analizują dokumenty - zapewnia. Duża skala pożaru wymaga, by dokładnie przyjrzeć się tej sprawie i to właśnie robimy. Praca biegłych z pewnością jeszcze potrwa - kończy.