Solidarność UM o Żydach i pedałach
W swoim biuletynie NSZZ Solidarność Urzędu Miasta Poznania nazywa gejów "bogatymi pedałami" i polemizuje z tezą o udziale Polaków w mordowaniu Żydów. Wielkopolska Solidarność i magistrat odcinają się od tekstu.
"W świecie głupieją. Dwóch gejów (skrót definicji - gej = bogaty pedał) funduje sobie noworodka płci męskiej, wszyscy poprawnie i politycznie pieją z zachwytu. Zgroza. A żydów wymordowali Polacy" - pisze w związkowym biuletynie Marek Sieniawski, wiceprzewodniczący urzędowej Solidarności. W rozmowie z epoznan.pl wyjaśnia, że napisana z "publicystycznym zacięciem" broszurka jest wspólnym dziełem całej Komisji Międzyzakładowej "S" w Urzędzie Miasta. Niepoprawność polityczna biuletynu wywołała wstrząs.
- Oprócz tego, że autor tekstu obraża osoby o odmiennej orientacji seksualnej, w równie agresywny sposób uderza w swoich związkowych kolegów - komentuje Sandra Wiktorko z poznańskiego oddziału Kampanii Przeciw Homofobii. - W tekście najmocniej uderza "pedał" i jego mało trafna definicja. Pedał, bo jest zdecydowanym nadużyciem, a "bogaty gej" ... no cóż... Właśnie takie wypowiedzi potwierdzają, że w Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii tolerancji i antydyskryminacji - dodaje. Sandra Wiktorko z KPH sprzeciwia się traktowaniu osób homosekusalnych jako "solidarnej masy, która się umawia zbiorowo, czy adoptować dzieci, czy nie". Jej organizacja wystosuje pismo, w którym będzie domagała się od Solidarności UMP wyjaśnień. Ostro reagują dziś poznańskie media. Głos Wielkopolski pisze o "antygejowskiej krucjacie członka Solidarności".
- Ja tu nie widzę żadnej krucjaty - broni się podpisany pod biuletynem Marek Sieniawski. - Po prostu ja np. nie chciałbym, aby moje dzieci były wychowywane przez parę dwójki mężczyzn, a nawet dwójki kobiet - wyjaśnia. Po co urzędowa "S" dorzuca do tego odniesienia do tragicznej, polsko-żydowskiej historii? - To jasne, że to nie Polacy mordowali Żydów, a zaczyna nam się już wmawiać, że było inaczej. Np. przez ukazujące się książki, jak te Jana Tomasza Grossa. - odpowiada Marek Sieniawski. - Czasem poruszamy sprawę nie tylko związane z zarobkami w urzędzie. Chcieliśmy sprowokować, by ludzie ten tekst przeczytali. Być może trochę przegięliśmy z w tym pierwszym zdaniu - przyznaje później. Biuletyn z 11 stycznia traktuje dalej o sprawach organizacyjnych związkowców, m.in. funduszu socjalnym i wycieczce do Paryża.
Od broszury odcina Solidarność: - Organizacje zakładowe są autonomiczne. Przytoczone wypowiedzi nie są wypowiedziami Solidarności w rozumieniu całości i regionu - mówi przewodniczący "S" w Wielkopolsce Jarosław Lange. - Ludzie mają różne poglądy, np. o homoseksualizmie, ale nie jest dobrze, jeżeli w biuletynie organizacji zakładowej przekazywane są teksty nijak związane ze sprawami ludzi pracy. Taką informację chcę przekazać komisjom zakładowym - wyjaśnia. Z broszury tłumaczy się też Urząd Miasta: - UMP nie wydaje ani nie zatwierdza treści biuletynów informacyjnych związkowców. Nie możemy ich cenzurować, ani karać za poglądy członka związku zawodowego - mówi Anna Szpytko, rzeczniczka urzędu. Incydent z broszurą może jednak wpłynąć na roczną ocenę Marka Sieniawskiego jako urzędnika. Kodeks etyczny wymaga od niego m.in. dbałości o wizerunek Urzędu Miasta. Sieniawski: - Oczywiście, trzeba być odpowiedzialnym za swoje czyny. Po niektórych wypowiedziach prasy zdaję sobie sprawę, że mogę ponieść konsekwencje.
Najpopularniejsze komentarze