Reklama
Reklama

Wojciech Fibak: Robert de Niro był u mnie w Poznaniu 2 razy

Rodowity poznaniak, najlepszy polski tenisista w historii, biznesmen, kolekcjoner sztuki. Z Wojciechem Fibakiem rozmawia Witold Kundzewicz, szef epoznan.pl.

Spotykamy się w Poznaniu, Pana rodzinnym mieście. Jak często Pan tu bywa?
Często odwiedzam moją mamę, co 2 lub 3 tygodnie wpadam do Poznania. Moje miasto rodzinne, zawsze bardzo miło odwiedzić mój dom rodzinny na Sołaczu. Tu mam także bardzo wielu przyjaciół, znajomych.

Skąd pomysł, aby w szarym PRL-owskim Poznaniu, w latach 60-tych zacząć uprawiać elitarny, snobistyczny sport, jakim był tenis?
To był pomysł mojego ojca. Ojciec nie chciał żebym grał w piłkę nożna, bo ciągle wracałem z rozbitym kolanem albo rozbitym nosem, i wpadł na pomysł, aby zaprowadzić mnie na korty poznańskiego AZS na Noskowskiego, gdzie zacząłem grać. Na kortach nie było bezpośredniego kontaktu, bo od przeciwnika odgradzała mnie siatka. W centrum, najpierw odbijałem o szarą ścianę, a gdy miałem 11 lat zacząłem już grać na korcie.

Dlaczego polski tenis nie doczekał się dotąd godnych Pana następców?
Tenis nie jest łatwą dyscypliną, trudno się przebić. Trzeba trenować 10 lat, potem trzeba się przebijać kilka lat. Potem, jeżeli się komuś uda przebić do tej szerokiej czołówki światowej powiedzmy kilkuset tenisistów trzeba nauczyć się regularnie wygrywać. Trzeba mieć szybkie nogi, zdrowie, technikę i też odporność psychiczną. To nie jest prosta dyscyplina, a obecnie jest bardzo popularna. Kilkadziesiąt milionów ludzi dzisiaj gra w tenisa na świecie, czyli konkurencja jest olbrzymia. Tak więc to nie jest tak łatwo, ale mamy kraj 40 milionowy, dużo zdolnych ludzi, przebojowych, więc to trochę dziwne, że w tak atrakcyjnej dziedzinie sportu, jaką jest tenis gdzie jest i sława i pieniądze nikomu się dotąd nie udało. Jedynie Agnieszka Radwańska awansowała do pierwszej dziesiątki ATP najlepszych tenisistek świata, to jest olbrzymi sukces. Teraz Łukasz Kubot pomału się przebija

Który 2 lata temu był w półfinale Porsche Open w Poznaniu.
Dokładnie, dobrze zapowiada się też Michał Przysiężny, tak więc coś się jednak w ostatnich latach dzieje.

Czytałem o Pana problemach z Polskim Związkiem Tenisa, czy brak akredytacji, wsparcia oraz kwestie organizacji środowiskowych nadal mogą być problemem?
Kiedyś faktycznie były te problemy "amatorstwo", "zawodowstwo", ale dzisiaj granice są otwarte, w Polsce odbywa się wiele zawodowych imprez. To ja musiałem torować, przebijać się, byłem pierwszym zawodowcem w Polsce. Nie tylko tenisistą, ale pierwszym zawodowcem, który oficjalnie pokazał, że można swobodnie podróżować, pobierać nagrody, mieszkać za granicą kraju. Byłem prekursorem tego. Ale dziś świat się zmienił, Polska jest częścią Europy, jest oficjalnie w NATO, to wszystkie granie już zostały pokonane.

W ostatnich wyborach oficjalnie poparł Pan Bronisława Komorowskiego, czy zamierza Pan doradzać nowemu prezydentowi w sprawach sportu?
Jeżeli cokolwiek będzie czy z kulturą czy ze sportem czy z jakimiś kontaktami międzynarodowymi, bo wielu światowych polityków znam osobiście to oczywiście bardzo chętnie przyłącze się, jeśli mogę pomóc. Cieszę się, że mamy w tej chwili takiego wspaniałego prezydenta, który jest otwarty i na świat i na Europę i będzie mógł współpracować z rządem i wprowadzać reformy do naszego życia.

Ponoć Pana mama, Pani Joanna Fibakowa, gdy miał Pan 13 lat zaczęła zbierać wycinki prasowe o Panu i ponoć zbiera je do dziś?
Tak, to prawda. Ponad 30 takich tomów, a może nawet już dziś więcej jest w rodzinnym domu. Albumów wypełnionych wycinkami od początku moich różnych przygód tenisowych. Jest to kopalnia informacji. Czasem przeglądam, choć rzadko, bo zawsze wszystko w biegu.

Był Pan gwiazdą tenisa, ale był Pan też "celebrytą", grywał Pan w pierwszych reklamach w Polsce, grał Pan mecze pokazowe, bardzo szybko zaczął prowadzić interesy. Czy takie szerokie pole aktywności nie przeszkadza zawodnikowi w koncentracji na sporcie?
Mnie zawsze interesował świat, ja byłem osobą, która chciała zawsze "pożreć" wszystkie informacje. Do dzisiaj, kiedy jestem w Warszawie czytam i "Wyborczą" i "Rzeczpospolitą" i "Polskę" i "Dziennik" i "Przegląd Sportowy", po południu dodaję do tego "Herald Tribune" i "L"Equipe" tak więc zawsze, jeśli nie zdążę czegoś rano to czytam w nocy żeby zawsze wszystko o wszystkim wiedzieć. Mnie zawsze interesowały i różnego rodzaju biznesy i sztuka i polityka i kultura i oczywiście sport. Pasjonuje się też innymi dyscyplinami, teraz na przykład się kończy Tour de Franc, śledzę wszystkie etapy, i to, co, kto, gdzie. Interesuje mnie też piłka nożna, tak więc jest w tym dużo respektu, szacunku dla innych, dla ludzi, którzy do czegoś doszli. Wszystko mnie naturalnie interesuje, a że przy okazji poznałem wiele osób ze świata sztuki, świata kultury czy filmu no to też było naturalne, bo oni też albo kolekcjonowali sztukę albo interesowali tenisem. To było po prostu naturalne, tak się moje życie potoczyło.


Mówi się o Pana międzynarodowych kontaktach towarzyskich z gwiazdami światowego showbiznesu - Carla Bruni, Eric Clapton, Jack Nicholson czy Robert de Niro, czy międzynarodowe gwiazdy odwiedzały Pana prywatnie w Poznaniu?
Oczywiście, Robert de Niro był u mnie 2 razy w Poznaniu. Był na otwarciu Gazety Poznańskiej kiedy byłem jej właścicielem i jeszcze raz przyleciał do moich rodziców. Tak więc moja mama gotowała dla Roberta de Niro. A do Polski też zapraszałem. Kiedyś też z Robertem de Niro odwiedziliśmy Lecha Wałęsę, kiedy jeszcze nie był prezydentem, za czasów Solidarności, kiedyś chyba też zaprosiłem Roberta na spotkanie z młodzieżą na Uniwersytecie Warszawskim.

Zgromadził Pan największą kolekcję malarstwa szkoły paryskiej tzw. "Ecole de Paris". Zbiór w latach 90"tych wystawiały muzea w całej Polsce, a eksperci zachwycali się spójnością tej kolekcji. Od kilku lat pojedyncze obrazy z tego zbioru można spotkać na aukcjach gdzie osiągają zawrotne ceny. Obraz "Rybak" Eugeniusza Zaka, który widnieje w katalogu z Pana wystawy, widziałem w ubiegłym roku na aukcji Polswiss Art gdzie został sprzedany za ponad 700 tysięcy złotych, czy Pana kolekcja szkoły paryskiej jeszcze istnieje?
Kolekcja w całości nie istnieje, to, co Pan pokazuje to jest wystawa z 92 roku w Muzeum Narodowym w Warszawie, w Poznaniu i Krakowie, i powiedzmy, że tam było pokazanych 300 obrazów, to z tego w naszych zbiorach rodzinnych dalej jest może połowa z tego. Część się rozproszyła, była wymieniona czy sprzedana, ale w międzyczasie zakupiłem kolejnych kilkaset innych obrazów. Kolekcja jest żywa, ja od 10 lat skoncentrowałem się głównie na sztuce współczesnej, kupuje prace Tadeusza Kantora, Jana Lebensteina, Wojciecha Fangora, Teresy Pągowskiej i innych, i jestem takim kolekcjonerem który zmienia gusty. Oczywiście Ecole de Paris była dla mnie wyzwaniem w późnych latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ale później zacząłem zbierać co innego, co nie znaczy, że nie mam jeszcze słabości do Ecole de Paris.

Ile ma Pan dziś obrazów?
To nawet trudno powiedzieć, ale na pewno w zbiorach rodzinnych jest kilkaset obrazów. Kolekcja polskiej sztuki współczesnej to było kolejne wyzwanie. Ale w między czasie zbierałem też sztukę światową, Jean Michel Basquiata czy Andy Warhola, tak więc kolekcja nie może być martwa. Kolekcja musi być żywa, musi się poruszać.

Zaczynał Pan przygodę ze sztuka jako kolekcjoner, dziś równolegle jest Pan marszandem - handluje Pan sztuką, ale czy są obrazy, jakich nigdy by Pan nie sprzedał?
Oczywiście, że jest wiele takich obrazów, z którymi jestem bardzo związany. I obrazy Tadeusza Makowskiego i Władysława Śliwińskiego i Mela Muter i Zygmunt Menkes z kolekcji starszej. Ale tez wiele obrazów współczesnych, czy Tadeusza Kantora czy Wojciecha Fangora. Jest wiele obrazów z którymi bym się nie rozstał. Tu też moja żona ma coś do powiedzenia, kobiety się jeszcze bardziej wiążą z obrazami, tak więc nawet jakby ktoś chciał taki obraz wyciągnąć z naszej kolekcji to byłoby bardzo trudno. To jest ciągle żywe, to się ciągle zmienia. A ta moja galeria to działa trochę jak fundacja, trochę jak takie muzeum prywatne jest to bardziej kwestia popularyzacji polskiej sztuki współczesnej. Jeśli ktoś jest w Warszawie i przechodzi Krakowskim Przedmieściem to zapraszam do galerii Fibak.

Pana przyjaciel Roman Polański od kilku dni jest wolny, od początku stał Pan w jego obronie.
Tak, to jest słuszna decyzja wymiaru sprawiedliwości Szwajcarii, to była jedyna decyzja, jaką mogli podjąć. Ta sprawa powinna już dawno ulec przedawnieniu, po tylu latach w jakimkolwiek demokratycznym kraju nie powinien Roman Polański być ścigany. Cieszę się, że jest wolny, że może pracować, że już nie jest w areszcie.

Po Poznaniu chodziły jakiś czas temu plotki ze rozważał Pan zakup pałacu von Treskow w podpoznańskich Owińskach, czy to prawda?
Jak gdzieś są jakieś nieruchomości, to ja zawsze jadę sprawdzić. I potem są plotki czy w Nowym Jorku czy Francji, bo często faktycznie tak bywa, że oglądam. Ja cały czas kupuję nieruchomości, bardzo mnie to fascynuje, ale na ten temat akurat nic nie wiem

Dziękuję za rozmowę
Dziękuję, miło było.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

8℃
0℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
17 km
Stan powietrza
PM2.5
4.50 μg/m3
Bardzo dobry
Zobacz pogodę na jutro