"Inwazja karaluchów" w bloku na poznańskim osiedlu. Administracja: "sytuacja jest trudna"
Z problemem zmagają się mieszkańcy osiedla Pod Lipami 4.
W tej sprawie napisał do nas widz WTK. - Obecnie blok nr 4 zmaga się z inwazją karaluchów, która prawdopodobnie jest wywołana przez jedną osobę. Podczas dezynsekcji mojego mieszkania (w którym właśnie pojawiły się te szkodniki) dostałem informację od pracownika firmy dezynsekcyjnej, że ten blok jest objęty problemem wygenerowanym przez jedną sąsiadkę. Ponoć sytuacja jest na tyle okropna, że karaczany zaczęły się już przemieszczać po elewacji z jej okna. Według moich informacji, ingerowała policja oraz spółdzielnia - niestety bezskutecznie. Robactwo zaczyna przechodzić wszędzie - elewacja, piony, rury. Nawet na parterze, siedem pięter niżej, pojawiają się pojedyncze sztuki - opisuje.
Skontaktowaliśmy się z administracją osiedla. Jak mówi nam zastępca kierownika, Krystyna Woźniak, w środę w budynku odbyła się kolejna wizja przed mieszkaniem osoby, co do której są przypuszczenia, że właśnie jej lokal jest źródłem występowania insektów w budynku. - Na miejscu byliśmy nie tylko my, ale też policjanci, przedstawiciele sanepidu oraz Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie - zaznacza. Przy mieszkaniu tym razem nie zauważono insektów. - Ale to, co zobaczyliśmy w środku, może wskazywać, że mieszkanie jest źródłem insektów - dodaje.
Jak nam przekazano, sytuacja jest wyjątkowo trudna, bo osoba mieszkająca w tym mieszkaniu nie chce przyjąć żadnej pomocy. - Robimy dezynsekcję części wspólnych, ale to niewiele daje, jeśli nie usunie się źródła problemu. Skontaktowaliśmy się z rodziną tej osoby, konsultowaliśmy się także z prawnikami, ale problem występuje od dłuższego czasu, wręcz od lat, tylko z różnym nasileniem.
Zgodnie z przepisami, administracja nie może zmusić mieszkańca do tego, by przeprowadził dezynsekcję w swoim mieszkaniu.
Najpopularniejsze komentarze