Poznańskie lotnisko to "prywatny folwark" prezesa? Będzie kontrola
Pracownicy lotniska wysłali list.
Dokument trafił m.in. do portalu Onet.pl, ale też do ważnych poznańskich polityków. List napisała grupa pracowników Ławicy, wszyscy chcą pozostać anonimowi, bo obawiają się konsekwencji. Ich zdaniem prezes portu lotniczego, Grzegorz Bykowski, stworzył sobie z lotniska "prywatny folwark". Jako przykład podają salon VIP na lotnisku, z którego znajomi prezesa mają korzystać bezpłatnie - piją więc i jedzą za darmo, co miało kosztować spółkę około 180 tysięcy złotych w ubiegłym roku. Do tego znajomi prezesa, politycy czy lekarze, mają źle traktować pracowników lotniska powołując się na znajomość z prezesem.
Pracownicy opowiadają też o kontaktach prezesa z firmą Karlik, a w zasadzie jego szefem. Mieli dostać polecenie, by "wyjątkowo dobrze" obsłużyć rodzinę szefa firmy w saloniku VIP, w prezencie dać żonie szefa szampana i podwieźć rodzinę do samolotu. Pod koniec 2024 roku Ławica miała kupić kilka aut od tego dealera - złożył jedyną ofertę w przetargu zorganizowanym w okresie świąteczno-noworocznym, a pracownicy przyznają, że takie auta nie są na lotnisku potrzebne. Onet skontaktował się z Karlikiem - firma zapewnia, że w 2024 roku płaciła za salon VIP na lotnisku, a szef i jego rodzina nigdy nie korzystali bezpłatnie z usług VIP na Ławicy. Samochody natomiast były dostarczone w ramach uczciwych przetargów.
Ale Karlik nie jest jedyną firmą, w stosunku do której pracownicy wytykają niejasności. Podobnie jest w z firmą Dominika Herberholza, byłego polityka poznańskiej lewicy. Jego firma miała dostarczyć sofy, butelki z ginem i program komputerowy za około 180 tysięcy złotych na lotnisko. Z programu podobno nikt nie korzysta, bo pracownicy używają innego. Polityk odnosi się do zarzutów - jak zapewnia, sofy dostarczył "po kosztach" i nie zarobił na tym ani złotówki. Chciał, by na Ławicy po prostu stał jego produkt. Produkuje gin, więc dostarczył na lotnisko 10 butelek lokalnego trunku, bo Ławica chciała mieć właśnie lokalny trunek w swojej ofercie. Program komputery ma natomiast być przydatny na lotnisku.
Zarzutów jest więcej - dotyczą m.in. inwestycji na lotnisku i rzekomego faworyzowania przez prezesa lotniska niektórych firm. Pojawiają się też informacje o nierównym traktowaniu pracowników - ulubieńcy prezesa mają otrzymywać lepsze warunki pracy. Prezes natomiast na rzekomych delegacjach ma... grywać w golfa.
Onet rozmawiał z prezesem Bykowskim. Jego zdaniem wiele zarzutów wyssanych jest z palca, odbiera to jako atak na siebie. - Szczególnie bolesne są dla mnie choćby zarzuty o rzekome ustawienie przetargów - to bardzo poważna i bezpodstawna insynuacja. Spółka dynamicznie się rozwija, osiąga znakomite wyniki finansowe, a tego typu działania są próbą podważenia mojego autorytetu przez osoby, które nie potrafią się pogodzić z faktem, iż to ja kieruję firmą - powiedział w rozmowie z Onetem Bykowski.
Jego zdaniem zakup samochodów z Karlika był okazją - firma w cenie pięciu aut kupiła ich aż dziewięć korzystając z wyprzedaży rocznika. Pojazdy są wykorzystywane przez pracowników lotniska. Na zarzut o to, że jego goście korzystają bezpłatnie ze strefy VIP odparł, że rzeczywiście zaprasza do niej bezpłatnie różne osoby, z którymi lotnisko współpracuje lub planuje współpracować - ma to być m.in. promocja lotniska, prezentowanie jego oferty, a także budowanie relacji biznesowych. Bykowski skomentował też kwestię nierównego traktowania pracowników czy gorszego traktowania kobiet. Stwierdził, że kwestię wynagrodzenia w Poznaniu reguluje rynek, a nie lotnisko i nikogo nie zmusza do pracy w tym miejscu.
Jacek Jaśkowiak w rozmowie z portalem przyznał, że pozytywnie ocenia pracę prezesa ze względu na dodatnie wyniki finansowe spółki. Zapowiada, że sprawa listu zostanie wyjaśniona i zbadana. Zbadanie zarzutów zapowiada też wicemarszałek województwa Wojciech Jankowiak.
Najpopularniejsze komentarze