Pies z poznańskiej Policji nie żyje, kolejny walczy o życie. Miały "ugotować się" w radiowozie
Do tragedii doszło 1 maja.
O sprawie pisze poznańska Gazeta Wyborcza. Dwa owczarki holenderskie służące w poznańskim Oddziale Prewencji Policji miały wraz z funkcjonariuszami zabezpieczać warszawski finał Pucharu Polski w piłce nożnej. Mecz odbył się w sobotę, ale już w piątek do stolicy wyruszyli policjanci z Poznania - łącznie 10 mundurowych oraz 10 psów. Mieli dojechać w rejon Grójca, do policyjnego zakładu kynologii, by spokojnie przenocować i być gotowym na sobotę.
Z Poznania policjanci wyjechali 2 radiowozami Ford Transit, jeden z nich ciągnął przyczepkę. 2 psy jechały w jednym radiowozie, 5 w kolejnym, a 3 w przyczepce. Podróż trwała około 3,5 godziny. Na miejscu okazało się, że o ile 8 psów doskonale zniosło transport, dwa podróżujące tym samym radiowozem są w fatalnym stanie. Piorun nie przeżył, a Nanson po tygodniu leczenia w klinice weterynaryjnej wciąż jest w ciężkim stanie. Nie wiadomo, czy wróci do pełnej sprawności i czy będzie mógł kontynuować służbę w Policji.
GW podaje, że policjanci z Poznania są w szoku i mocno przeżywają tragedię. Wiele wskazuje jednak na to, że zawinili funkcjonariusze. Nieoficjalnie dziennik ustalił, że Piorun nie przeżył podróży ze względu na wysoką temperaturę i brak wentylacji w części transportowej radiowozu. Pojazd, którym podróżowała większość psów, był dostosowany do ich transportu. Ten, którym wieziono 2 owczarki, dostosowany nie był. Biegły sądowy w rozmowie z GW stwierdził, że psy "ugotowały się" w aucie.
Choć w trakcie podróży radiowozy miały zatrzymywać się na postojach, nie miały być otwierane i wietrzone, co mogłoby pozwolić na uniknięcie późniejszej tragedii. Iwona Liszczyńska z wielkopolskiej Policji w rozmowie z GW przyznała, że może tu być mowa o niewłaściwym sposobie transportu i niewystarczającym nadzorze nad zwierzętami, ale jest za wcześnie, by wyrokować. Wewnętrzne postępowanie w tej sprawie prowadzi wojewódzka Policja, kolejne, już pod nadzorem prokuratury, prowadzi Policja z Piaseczna. Przewodnikom dwóch psów grożą zarzuty i kary dyscyplinarne.
Policjanci, z którymi rozmawiała gazeta, podkreślają, że przewodnicy już ponieśli najdotkliwszą karę - stracili psich partnerów, z którymi pracowali przez lata i z którymi byli bardzo związani.
Najpopularniejsze komentarze