Zmarł na malarię w wielkopolskim szpitalu. Lecznica zabiera głos
Wracamy do sprawy śmierci mężczyzny, który zmarł w szpitalu w Lesznie.
- Stawiając na pierwszym miejscu bezpieczeństwo pacjentów i jakość świadczonych usług, Dyrekcja Szpitala zdecydowała o powołaniu specjalnego zespołu ds. analizy tej sprawy - informuje dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Wielospecjalistycznego w Lesznie Anna Jackowska. - Zespół medyczny, który opiekował się pacjentem, działał zgodnie z najwyższymi standardami i procedurami obowiązującymi w naszej placówce. Współpracujemy ze wszystkimi organami i instytucjami zaangażowanymi w wyjaśnianie tego wydarzenia oraz zapewniamy, że wszelkie pytania dotyczące tej sprawy zostaną rzetelnie i szczegółowo zbadane - dodaje.
Przypomnijmy, że mężczyzna zmarł w styczniu, a sprawę nagłośnił Polsat. W grudniu mężczyzna przebywał na urlopie na afrykańskim Zanzibarze. Gdy zaczął się źle czuć po powrocie do Polski, zgłosił się do szpitala. Żona Roberta obwinia za śmierć męża lekarzy. Twierdzi, że od samego początku medyków informowano, iż para przebywała w grudniu w Afryce i możliwe, że Robert ma malarię. Kobieta codziennie miała mówić lekarzom, by przebadali mężczyznę pod tym kątem. Medycy jednak zapewniali, że właściwie zajmują się pacjentem i ma im zaufać.
Żona twierdzi, że dopiero czwartego dnia, po przekazaniu lekarzom kontaktu do Oddziału Chorób Tropikalnych w Poznaniu, zaczęto działać w kierunku malarii - pobrano krew do stosownego badania. Dzień później potwierdzono, że to właśnie tę chorobę ma mężczyzna. Rodzina utrzymuje, że lekarze za późno podjęli właściwe działania. Prokuratura zajmuje się sprawą.