Ogromne kolejki do lekarzy rodzinnych! Mamy "epidemię" grypy i grypopodobnych
W tej sprawie piszą do nas Czytelnicy.
Jedna z nich źle czuła się już w ubiegłym tygodniu. - Zaczęło się od bólu mięśni nóg, kolejnego dnia czułam się tak, jakby mnie przewiało. Nie mogłam podnieść ręki. Do tego katar. Myślałam, że pomogą rozpuszczalne środki z apteki, ale nic nie dały. W końcu, w niedzielę, trafiłam na "wieczorynkę". Poczekalnia była pełna chorych ludzi. Od lekarza usłyszałam, że mamy epidemię grypy i jak się okazało, sama na nią choruję - relacjonuje.
W środę odezwała się do nas inna Czytelniczka. - Dzisiaj próbowałam umówić chore dziecko na wizytę do lekarza rodzinnego. Stwierdziłam, że nie będę dzwonić, tylko podjadę i zostałam zaskoczona ogromną kolejką, w której postanowiłam nie stać. Po powrocie do domu wykonałam telefon do przychodni i byłam 58. w kolejce. Po 40 minutach oczekiwania usłyszałam, że nie ma miejsc. Płacę co miesiąc razem z mężem przeszło 8000 zł ZUS, a nie mogę iść do lekarza z dzieckiem na NFZ. To jest jakiś absurd. Żałosne - pisze.
Sytuacja jest trudna we wszystkich przychodniach lekarzy POZ w regionie. Mamy obecnie szczyt sezonu infekcyjnego, przychodnie pękają więc w szwach. Już przed tygodniem podawaliśmy statystyki sanepidu. Wynikało z nich, że w stosunku do stycznia ubiegłego roku zmniejszyła się w województwa liczba przypadków zakażeń wirusem RSV. Pogorszyły się statystyki dotyczące krztuśca, a także grypy. W ubiegłym roku w styczniu w regionie wykryto metodą PCR 38 przypadków grypy, a testem antygenowym 4391 przypadków. W tym roku w styczniu, a w zasadzie do połowy miesiąca, mieliśmy odpowiednio 44 przypadki i 4289 przypadków zachorowań. Do tego trzeba też doliczyć osoby, które mają objawy silnego przeziębienia, nie są one jednak spowodowane wirusem grypy - są to więc choroby grypopodobne.
Najpopularniejsze komentarze