Wracając do domu poślizgnęła się i wpadła do rowu wypełnionego wodą. Przez 3 godziny wzywała pomocy

O krok od tragedii w powiecie wolsztyńskim.
W sobotę przed północą do policjantów z Wolsztyna zadzwoniła mieszkanka Przemętu z informacją, że w pobliżu jej domu słyszała wołanie o pomoc. Kobieta była chora i nie mogła wyjść na zewnątrz, by sprawdzić czy ktoś faktycznie potrzebuje pomocy. Zadzwoniła więc na numer alarmowy.
- Dyżurny KPP w Wolsztynie natychmiast po odebraniu zgłoszenia skierował we wskazany rejon pełniących w tym czasie służbę patrolową policjantów z Przemętu. Mundurowi znaleźli się tam już po kilku minutach. Wstępna weryfikacja zgłoszenia zdawała się nie potwierdzać go, ponieważ pomimo sprawdzenia okolicy policjanci nie zauważyli nikogo, kto wzywałby pomocy. Sytuacja zmieniła się po kilku kolejnych minutach, gdy mundurowi usłyszeli wołanie dobiegające z przydrożnego rowu - wyjaśnia wolsztyńska Policja.
Mundurowi pobiegli w miejsce, z którego dochodził głos. W rowie znaleźli leżącą kobietę. - Była wyraźnie wyczerpana i wychłodzona, nie mogła się poruszyć i z trudem wypowiadała pojedyncze słowa. Policjanci pomogli jej wydostać się z rowu. Jak się okazało, kobieta wpadła w śmiertelną pułapkę kilkanaście metrów od swej posesji. Policjanci zaprowadzili ją do domu, zdjęli przemoczoną odzież wierzchnią i założyli suchą kurtkę. W trakcie wstępnego wywiadu ustalili, że kobieta około godziny 20:00 szła poboczem w kierunku domu, poślizgnęła się i wpadła do rowu, a przez kolejne ponad 3 godziny nie mogąc samodzielnie się wydostać, leżała w nim - dodaje.
Na miejsce wezwano ratowników medycznych. Badanie wykazało, że temperatura ciała kobiety spadła do 34 stopni. Zapadła decyzja o przetransportowaniu jej do szpitala w Wolsztynie. - W wyniku działań policjantów i ratowników medycznych życie kobiety udało się uratować. Funkcjonariusze nie mieliby jednak szans na podjęcie interwencji, gdyby nie zgłoszenie mieszkanki Przemętu, która zareagowała na wołanie o pomoc.