Przed świętami dowiedzieli się, że 150 osób traci pracę. Jest więcej informacji
Chodzi o firmę Sanita.
Jak informowaliśmy wcześniej na łamach epoznan.pl, trudną sytuację przed świętami opisywał portal asta24.pl. 23 grudnia załoga pilskiego zakładu firmy Sanita, zatrudniającej około 150 pracowników i specjalizującej się w produkcji obuwia, otrzymała pismo informujące o utracie płynności finansowej. Pracownicy pozostają w niepewności co do wypłat wynagrodzeń w styczniu.
Portal money.pl dotarł do wiadomości, jaka została wysłana pracownikom. Przekazano w niej, że "nie będą już dokonywane żadne przelewy pieniężne na rzecz Sanita Footwear Poland z duńskiej spółki-matki". Dodano, że nie ma powodu, by żaden pracownik przychodził w Nowym Roku do pracy.
Dodano, że zarząd wyraża "głębokie ubolewanie z powodu takiego zakończenia sprawy, a także z powodu niedogodności, jakie ta sytuacja powoduje dla wszystkich cenionych polskich pracowników i ich rodzin".
W przesłanej money.pl wiadomości kierownictwo firmy komentuje, że "decyzja została podjęta, ponieważ duński bank finansujący spółkę-matkę postanowił zaprzestać dalszego finansowania grupy Sanita Footwear w Danii i Polsce".
Poinformowano, że duńskie władze zatwierdziły wniosek o upadłość firmy w Danii 23 grudnia 2024 roku. Natomiast wniosek dotyczący upadłości polskiej spółki ma zostać złożony na początku 2025 roku. Zaznaczono również, że duński bank sprzedał markę Sanita nowym właścicielom. Nowa grupa planuje kontynuować produkcję w innym regionie Polski. Żadne szczegóły na razie nie są znane.
Jak z kolei informuje portal asta24.pl, pracownicy nie otrzymali żadnego oficjalnego komunikatu w tej sprawie, ani wypowiedzeń umów o pracę. Dlatego zamierzają normalnie przyjść do pracy. "2 stycznia większość pracowników zatrudnionych w naszej firmie, w firmie Sanita, chce przyjść do pracy wykazując tym samym chęć podjęcia pracy, bo nie wiemy naprawdę, co mamy robić, nie mamy ani wypowiedzeń, ani upadłość nie jest ogłoszona po prostu żyjemy w zawieszeniu. Kompletnie nie wiemy na czym stoimy, kompletnie nie wiemy czy mamy przyjść do pracy czy nie, bo jeśli nie przyjdziemy, czy nie będzie dyscyplinarki, z informacji uzyskanych z inspekcji pracy podstawa do tego, żeby to nie była dyscyplinarka jest mail, który dyrektor otrzymał od właściciela firmy, od prezesa" - mówi w rozmowie z lokalnym portalem pracownica Sanity.
Najpopularniejsze komentarze