12-latek zbierający na obóz na poznańskim jarmarku świątecznym nazwany oszustem. Rodzina zapewnia, że zbiera na wyjazd. "Jest zdołowany"
O sprawie zrobiło się głośno w ubiegłym tygodniu.
Nastolatka można było spotkać przez kilka weekendów na jarmarku świątecznym odbywającym się na placu Wolności. Rozgrzał serca poznaniaków i turystów - sprzedawał ciastka, bo jak twierdził, zbierał pieniądze na obóz piłkarski, który ma się odbyć w styczniu w Zakopanem. Z ust chłopca miało paść, że jest zawodnikiem MKS Olimpia Koło, ale w ubiegłym tygodniu klub zaprzeczył informacji, by chłopiec był ich zawodnikiem i by w ogóle organizowali taki obóz sportowy w styczniu.
W sieci pojawiły się informacje, że to zwykły oszust i naciągacz. Że przed rokiem też stał na jarmarku i wtedy zbierał na piłkarskie buty, a teraz "wymyślił sobie" zarabianie na obóz. Wiadomo było, że dziecko nie ma oficjalnej zgody na sprzedaż na jarmarku, ale organizatorzy wyjaśnili, że przymknęli oko na sprawę i go nie wyganiali.
Teraz do chłopca i jego mamy dotarła Gazeta Wyborcza. Z rozmowy z rodziną wynika, że jedyną nieścisłością w tej historii jest przynależność do klubu sportowego. Chłopiec nie gra bowiem w MKS Olimpia Koło. Mieszka w małej miejscowości, a zbierać pieniądze przyjeżdżał do Poznania, bo nie chciał, by koledzy wytykali go palcami. Ktoś rzucił, że pewnie jest z tego klubu, a on nie zdementował informacji. Było mu to nawet na rękę, bo dzięki temu pozostał anonimowy dla kolegów z boiska, z którymi gra, a ci potrafią go wyśmiewać.
Pochodzi z wielodzietnej rodziny. Mama w rozmowie z GW wyjaśnia, że Kuba jest bardzo zaradny i samodzielny. W ubiegłym roku postanowił, że uzbiera na korki piłkarskie i to mu się udało. W tym roku znalazł obóz sportowy i postanowił, że sam na niego zarobi, choć rodzice chcieli mu ten wyjazd opłacić. Obóz odbywa się w styczniu w Zakopanem, ale nastolatek jest na liście rezerwowej. Dlatego pod uwagę bierze jeszcze inną lokalizację - obóz w Spale.
Rodzice opisują w rozmowie z gazetą, że gdy filmiki z Kubą trafiły do Internetu, dzwoniło do nich wiele osób oferując pomoc, nawet odezwał się Lech Poznań. - Ale my nie chcemy akcji pomocowych, żadnych zrzutek czy zbiórek. Niech pomogą innym dzieciom, które naprawdę potrzebują na jedzenie, leczenie - tłumaczy mama. Celem Kuby było zebranie pieniędzy tylko na wyjazd i na to pozwoliła mu rodzina.
Chłopiec nie wie jeszcze, czy pojawi się ponownie na jarmarku. Boi się reakcji ludzi, mama przyznaje, że jest "zdołowany" całą sytuacją i tym, że nazwano go oszustem, choć w rzeczywistości chciał odciążyć rodziców.
Najpopularniejsze komentarze