Przez lata sprzedawała grzane wino na jarmarku świątecznym w Poznaniu. Teraz organizator wydarzenia ma na to monopol
Skarży się lokalny przedsiębiorca.
W czwartek do naszej redakcji dotarła wiadomość od Julii Chary, która prowadzi działalność w naszym mieście. Jak twierdzi, duża firma ma monopol na prowadzenie stoisk z grzanym winem na jarmarku świątecznym zorganizowanym na placu Wolności. - Żeby ustawić swoje stoisko na najpopularniejszej bożonarodzeniowej imprezie konieczna jest zgoda organizatora, którym od lat jest niemiecka firma, która zmonopolizowała wydarzenie. Nie jest tym samym zainteresowana udziałem lokalnych przedsiębiorców - mówi Chara, której firma wcześniej była jednym z aktywnych partnerów Betlejem Poznańskiego.
Zdaniem Chary, w Poznaniu włodarze "odbierają możliwość zarobkowania lokalnym przedsiębiorcom na rzecz zagranicznego podmiotu". - Jako przedsiębiorcy rozmawialiśmy z organizatorami Jarmarków Bożonarodzeniowych z Warszawy, Wrocławia, Katowic, Opola i w żadnym z tych miast nie pozbawia się lokalnych firm możliwości brania udziału w Jarmarku - dodaje i apeluje do Jacka Jaśkowiaka o transparentność w organizacji świątecznych wydarzeń na placu Wolności.
Już w czwartek rano zapytaliśmy o tę sprawę w magistracie, ale do teraz nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Telewizja WTK w rozmowie z Anną Dorną z Becker Eventservice, organizatorem jarmarku ustaliła, że plac Wolności jest ograniczony pod względem powierzchni. - Nie jesteśmy w stanie postawić więcej stoisk niż mamy - tłumaczy. Firmę do prowadzenia jarmarków na placu Wolności i Starym Rynku wybrało miasto. Rzeczywiście to organizator prowadzi na nich sprzedaż grzanego wina. Według Dorny, wystawczyni zainteresowana sprzedażą grzanego wina zgłosiła się do organizatorów za późno. - Nie zgłosiła się do nas 9 lat temu, gdy jarmark był wątpliwy pod kątem zarobku. Zgłasza się teraz, gdy wie, że uczestnictwo w jarmarku jest korzystne - dodaje.
Julia Chara odnosi się do słów Dorny. - Przez 23 lata współpracowałam ze spółką Targowiska, która zapoczątkowała imprezę Betlejem Poznańskie. Sprzedawałam przez lata grzane wino na Starym Rynku. Gdy zaczął się remont, lokalni przedsiębiorcy tam sprzedający byli "rzucani" w inne lokalizacje, jak Rynek Łazarski, rejon Areny czy plac Kolegiacki. To była katastrofa. Nie mieliśmy klientów, ludzie z jedzeniem musieli je wyrzucać, bo nie sprzedawali towaru. Więcej płaciłam za prąd niż zarabiałam, a włodarze miasta w mediach społecznościowych promowali tylko jarmark na placu Wolności - zaznacza. - Ale wyczekiwaliśmy ukończenia remontu Starego Rynku. Teraz prace się zakończyły i okazało się, że dla nas nie ma tam miejsca, bo monopol ma firma z Niemiec, ta sama, która organizuje jarmark na placu Wolności. Tam nie ma miejsca dla lokalnych przedsiębiorców, choć było wielu chętnych - podkreśla. Chara nie ukrywa, że jest jej po prostu przykro. - Od lat nie mieliśmy możliwości dostania się z winem na jarmark na placu Wolności. A teraz okazuje się, że nie ma dla nas miejsca także na Starym Rynku.
Najpopularniejsze komentarze