W Poznaniu stanął ogromny kontener. W dwa dni wypełnili go po brzegi
Trafi do portu w Gdyni.
Wysyłka tego kontenera to zwieńczenie Akcji "Opatrunek na Ratunek". Przez dwa ostatnie miesiące w szkołach, przedszkolach i rozmaitych instytucjach w całej Polsce były gromadzone środki opatrunkowe. Jak przekazano, instytucja która uzbierała najwięcej opatrunków, czyli XLVIII Liceum Ogólnokształcące im. Edwarda Dembowskiego w Warszawie ma posadzoną w Kamerunie palmę swojego imienia. Teraz pomoc trafi do 43 polskich misjonarek i misjonarzy, którzy prowadzą tam szpitale, przychodnie, sierocińce i szkoły. Wysyłany kontener ma 74 metry sześcienne pojemności. Przy dwudniowym pakowaniu pomagali wolontariusze ze Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej, pracowników z firmy Roz-Kop i strażaków z OSP Kwiatowe. Kontener w środę wyrusza w dalszą drogę - do portu w Gdyni, a stamtąd drogą morską do portu w Duala w Kamerunie.
Spakowano do niego: stoły operacyjne (5x RARS, 1x Hipokrates), kozetki, aparaty USG, wózki inwalidzkie, kule, ortezy i drobny sprzęt rehabilitacyjny, mydła, pasty i szczoteczki ze zbiórek, opatrunki z akcji "Opatrunek na Ratunek", zestawy do infuzji - darowiznę od firmy Zarys, sprzęty do operacji z firmy Zarys i Mercator - zestawy do operacji, czepki chirurgiczne, fartuchy, rękawiczki itp., artykuły szkolne, worki stomijne, szlafroki, piżamy i poszewki z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, przyłbice, zestawy dla noworodków od Włóczkersów - kocyki i czapeczki oraz materace ze Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu.
"Kamerun jest państwem niezwykle ubogim, w zachodniej części tego kraju trwa wojna domowa. Opieka medyczna w Kamerunie jest na bardzo niskim poziomie. Podstawowe źródło utrzymania Kameruńczyków stanowi rolnictwo. Misje w większości znajdują się na terenach wiejskich lub mniejszych miastach. Misjonarze relacjonują: problemy spotykane w naszej pracy to niski poziom życia, brak źródeł dochodu, brak wody pitnej, choroby wynikające z niedożywienia, słabej opieki medycznej, a w edukacji brak odpowiedniego poziomu nauczania w szkołach państwowych" - informuje Justyna Janiec - Palczewska, prezes Fundacji Pomocy Humanitarnej ".
"Wiele razy byłam w Kamerunie z wyprawami medycznymi. Często pacjentów nie stać nawet na podróż do miasta, a co dopiero mówić o kosztach leczenia. Ludzie starsi nie mają rent i emerytur, ci, którzy nie mają rodzin i potomstwa żyją w skrajnej nędzy. Nasi specjaliści wyjeżdżają tam w ramach wolontariatu. Większość działań Fundacji "Redemptoris Missio" opiera się właśnie na pracy wolontariuszy. Lekarze, którzy wyjeżdżają z ramienia Fundacji, za swoją pracę nie pobierają żadnego wynagrodzenia, w Afryce pracują od rana do późnych godzin nocnych. Każdego dnia w Centrum Wolontariatu Fundacji nasi wolontariusze pakują paczki z pomocą humanitarną. Fundacja "Redemptoris Missio" działa już od 32 lat" - dodaje.
Prezeska poznańskiej fundacji dodaje, że cały czas potrzebne są ręce do pracy w ramach wolontariatu. "Drzwi Fundacji są zawsze szeroko otwarte" - kończy.