Kierowcy wstrzymali ruch dla kaczej rodziny. Potem była wojna o to, gdzie kaczki mają trafić. "W pobliżu grasuje lis"
Niecodzienna scena rozegrała się we wtorek około 9:30 na ul. Hlonda w Poznaniu.
W tej sprawie do redakcji epoznan.pl napisał Czytelnik - Dziś ok. godz. 9.30 doszło do niecodziennego zdarzenia w Poznaniu. Przez ul. Hlonda w miejscu, gdzie jest 6 pasów ruchu drogowego, pomiędzy Zawadami a wiaduktem kolejowym przy ul. Bydgoskiej, przechodziła kaczka i 9 malutkich piskląt. W monecie, gdy zdezorientowane znalazły się na środku drogi, kierowcy zatrzymali swoje auta, wstrzymali ruch i pomogli bezpiecznie przedostać się kaczkom na drugą stronę. Następnie paru kierowców zostawiło swoje auta i pomogli kaczuszkom przedostać się wzdłuż ul. Hlonda pod ekranem wygłuszającym do ul. Św. Antoniego, a następnie pod Dom Alberta, który znajduje się powyżej. W międzyczasie dochodzili kolejni ludzie zaangażowani w pomoc przerażonej i zagubionej matce z pisklętami. Jeden z Panów powiadomił Straż Miejską, która przyjechała dosyć szybko i to niestety wszystko co można dobrego o nich powiedzieć - Czytelnik zarzucił strażnikom miejskim, że nie wiedzieli, jak się zachować w stosunku do kaczek.
Pracownicy Straży Miejskiej mieli zasugerować, że kaczki powinny zostać w środowisku naturalnym, czyli tam, dokąd zostały przeprowadzone przez ludzi. Obecni jednak nalegali, żeby zabrać kaczki w bezpieczniejsze miejsce, ponieważ według nich, kaczki mogły znowu wyjść na ulicę i narazić się na niebezpieczeństwo, ponadto twierdzili, że w okolicy grasuje lis. Zebrani ludzie wokół kaczek domagali się interwencji ekopatrolu, ale takiej interwencji nie podjęto.
Do podobnej sytuacji doszło kilka lat temu na ul. Matejki w Poznaniu. Przypadkowo przejeżdżający radiowóz policyjny zatrzymał ruch, aby kacza rodzina mogła spokojnie przejść na drugą stronę ulicy. Piesi pomogli kaczkom dotrzeć do Parku Wilsona, gdzie już zostały.