Ruszają prace nad planem miejscowym dla terenu z koczowiskiem Romów. Inwestor chce tu stawiać wieżowce, mieszkańcy i osiedlowi radni przeciwni
Zdaniem mieszkańców, proponowana tu zabudowa jest zbyt gęsta.
Na wtorkowej sesji Rady Miasta radni zdecydowali o rozpoczęciu prac nad przygotowaniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu pomiędzy ulicami Lechicką i Tymienieckiego, a więc miejsca, w którym znajduje się m.in. koczowisko Romów. Przypomnijmy, że w listopadzie do urzędników wpłynął wniosek o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia "Budowa zespołu budynków wielorodzinnych, wraz z infrastrukturą towarzysząca, zlokalizowanego przy ul. Tymienieckiego w Poznaniu".
Decyzja radnych jest dopiero początkiem długiego procesu przygotowania mpzp. Już jednak wiadomo, że koncepcja inwestora, którą pokazano radnym, nie spotkała się z ich aprobatą. - Jest to pełna zabudowa potężnych dziewięciu budynków - mówi w rozmowie z WTK radna PiS Sara Szynkowska vel Sęk. - W tym rejonie nie powinno być takiego zagęszczenia - dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Filip Olszak, radny KO. - Wiem, że jest sprzeciw osiedlowych radnych i sprzeciw mieszkańców - tłumaczy. A mieszkańcy obawiają się przede wszystkim hałasu. A ten i tak tutaj będzie, bo docelowo ulica Lechicka musi zostać rozbudowana. Jest bowiem elementem trzeciej ramy komunikacyjnej.
Mieszkańcy będą mogli wyrazić swoją opinię na temat projektu mpzp, gdy ten powstanie. Zawsze odbywają się konsultacje społeczne, które są częścią procedury.
Wciąż sprawą otwartą jest kwestia koczowiska Romów, które tu istnieje. Gdy na terenie zaczną powstawać bloki, co może nastąpić najwcześniej za kilka lat, Romowie nie będą tu mogli zostać. Radna Szynkowa vel Sęk zaznacza, że rolą Rady Miasta będzie dopilnowanie, by nie doszło tam do rękoczynów i bezprawnego wyrzucenia mieszkańców.
WTK rozmawiała z działaczką społeczną, która pomaga Romom z koczowiska. Jej zdaniem początek inwestycji dla wielu z mieszkańców koczowiska będzie oznaczać powrót do Rumunii. Kamila Bazyly zauważa, że pozostali mogą zasiedlić inne miejsce w Poznaniu. Powodem może być tutaj silny związek z rodziną, która jest bardzo duża i mieszka razem.
Najpopularniejsze komentarze