Reklama
Reklama

Poznański Minaret: 540 tysięcy złotych, 2010 rok

W środę w Galerii Miejskiej Arsenał debatowano nad projektem minaretu, który ma powstać przy skrzyżowaniu ulic Garbary i Estkowskiego. Jest on dziełem Joanny Rajkowskiej, autorki słynnej palmy na Alejach Jerozolimskich w Warszawie. Dyskusja o sztuce i architekturze miejscami ocierała się o tysiącletnie spory pomiędzy cywilizacjami i rozbudziła sporo emocji. Można było się przekonać, że instalacja Rajkowskiej dla Poznania elektryzuje już w fazie projektu.

Pochodząca z Bydgoszczy artystka przez dwa miesiące przebywała w Poznaniu na tzw. rezydencji. Rezultatem pobytu były dwie propozycje instalacji. "Wodnik" miał postać biskupa zanurzonego w rzece na wysokości Ostrowa Tumskiego i próbującego powstrzymać ręką strumień wody. Czy to nawiązanie do "umoczonego" Juliusza Paetza? Niestety ten pomysł został już zrealizowany w Krakowie. Projekt jaki doczeka się realizacji w Poznaniu to atrapa minaretu, zaaranżowana na jednym ze starych kominów stojących pośród architektonicznego chaosu przy ul. Estkowskiego. Dokładna replika tradycyjnej wieży meczetu, z której muezin codziennie rano nawołuje ludzi do modlitwy, ma stanąć w prostej linii pomiędzy katedrą i budynkiem dawnej synagogi przy ul. Wronieckiej. Wzbudziła od razu wielkie zaciekawienie. Czy to projekt ekumeniczny? Świadectwo polskiej tolerancji? Wersja palmy dla Poznania? A może muzułmański koń trojański, jak miała sugerować podrzucona na debatę ulotka?

Zanim Joanna Rajkowska przyjechała do Poznania, przebywała pewien czas w palestyńskim obozie dla uchodźców w Dżeninie. Instalacja "Minaret" ma być dokładnym odwzorowaniem jednego ze sfotografowanych tam obiektów. - Czas w Dżeninie należał do najważniejszych w moim życiu. Trochę czuję jakbym stamtąd nigdy nie wyjechała. - opowiadała artystka. Rajkowska deklarowała, że nie chce głosić tolerancji religijnej i ekumenizmu, ani też rzucać wyzwania stojącym w pobliżu budynkom katedry i synagogi. - To nie jest też kaprys kogoś, kto był na Bliskim Wschodzie, ale wyrażenie potrzeby różnorodności w homogenicznym społeczeństwie. - wyjaśniała. W intencji artystki, poznański minaret ma działać trochę jak warszawska palma. Jej dzieła powstają by prowokować społeczną interakcję. - Prawdziwa historia minaretu zostanie napisana, gdy on powstanie. Dżenin jest tu nie ważny. - mówiła autorka. Kurator i historyk sztuki Kaja Pawełek zwróciła uwagę, że częścią projektu jest już samo spotkanie w Arsenale - Tak jakby minaret już został nałożony na ten komin. - stwierdziła.

Repliki obiektów z obozu w Dżeninie tj. betonowe check-pointy, zaimprowizowane namioty uchodźców i zasieki artystka przedstawiała już w centrum Berna, stolicy Szwajcarii. Zdjęć palestyńskiego minaretu nie zrobiła specjalnie z myślą o przeniesieniu go do Polski. Przypomniała sobie jednak o Dżeninie widząc architektoniczny chaos północnej części ul. Estkowskiego, pomiędzy ul. Garbary i Szyperską. - Ta piękna pusta ściana po prawej stronie najbardziej przypomina mi Bliski Wschód. - objaśniała Joanna Rajkowska podczas wyświetlania dla wypełnionej po brzegi widowni zdjęć z ul. Estkowskiego - Ta ulica jest miejscem tranzytowym. Takie miejsca lubię najbardziej. Są niezidentyfikowane i mają różne funkcje. (...) Widać tu pejzaż nieba pocięty trakcjami tramwajowymi i jakby fasady domów od środka. Minaret pozostanie ciałem obcym, ale też te ściany go wchłoną. - powiedziała artystka. Podobny surrealistyczny efekt instalacje Rajkowskiej osiągały w Bernie.

Autorka projektu wyjaśniała, że minaret i półksiężyc to nie oficjalne symbole religijne, więc wykorzystanie ich w sztuce nie powinno ugodzić w niczyje uczucia. - Gdy zobaczyłem projekt, w przeciągu pierwszych dwóch sekund wiedziałem już, że jest on bardzo trafiony. - powiedział arabista Andrzej Drozd. - My, społeczność muzułmańska wspieramy ten projekt. - stwierdził też Messikh Mohamed Salah, przewodniczący poznańskiego oddziału Ligii Muzułmańskiej. Jest to jedna z organizacji zrzeszających liczącą około tysiąca osób społeczność wyznawców islamu w Poznaniu. Andrzej Drozd wygłosił krótki wykład o historii relacji chrześcijańsko-muzułmańskich i o strachu, jaki cechuje wzajemne postrzeganie siebie obu społeczności. Mówił, że Europejczycy często bywają w stosunku do muzułmanów bardziej uprzedzeni niż do wielu dalszych od siebie kulturowo społeczeństw. Dodał, że wśród wyznawców islamu wciąż powtarzane są złe wspomnienia sprzed tysiąca lat o wyprawach krzyżowych. Nastał moment szerzej debaty, której temat z artystycznych rozważań przeniósł się na politykę i wojnę cywilizacji. Ujawnili się ożywieni dyskutanci o rozmaitych poglądach. Niektórzy przychylali się do zacytowanych słów wspomnianej wyżej ulotki: "Minaret to symbol dominacji islamu i nieposkromionej pychy wyznawców tej religii". Pojawiły się wypowiedzi o stosunku wyznawców islamu do kobiet oraz innych wyznań. Czyjeś pytanie - Czy pani chce mieć w Poznaniu symbol dominacji mężczyzn nad kobietami? - sprowokowało w kontekście sylwetki minaretu lekkie rozbawienie wśród części widowni. Obecni w Arsenale muzułmanie zaczęli bronić swojej religii. Ktoś inny też podniósł temat okupacji Iraku i ziem palestyńskich. Kolejne osoby się wyrywały ze znanymi sobie szczegółami 1400-letniej historii europejsko-muzułmańskich kontaktów, aż w końcu Messikh Mohamed Salah poprosił wszystkich by wrócili do dyskusji o instalacji artystycznej na ulicy Estkowskiego. - Muzułmanie są w Poznaniu. Pytanie co zrobić, by ludzie im zaufali. - dodał później. Tak tą część debaty podsumowała artystka: - Dyskusja o wprawach krzyżowych jest toksyczna. Szczerze mówiąc wali mnie historia wypraw krzyżowych, obchodzi mnie to co jest teraz. - powiedziała dosadnie, chcąc za pewne przy okazji rozluźnić trochę atmosferę wśród widowni.

- Na pewno to też projekt polityczny, ale nie jest to artykulacja interesów danej grupy. (...) Rozumiem polityczność nie tyle jako udzielanie głosu, ale jako czynienie widocznym. - tłumaczyła Joanna Rajkowska. Ktoś z widowni zauważył, że stojące przy Estkowskiego kominy też nie są wolne od historycznej symboliki. Komin jest symbolem holocaustu, a zestawienie go z minaretem może sprowokować debatę o negowaniu prawdziwości zagłady Żydów m.in. przez islamskich przywódców Iranu - Myślę, że ta debata też się przetoczy, ale mam nadzieję, że nie jako główny wątek. Nie chcę by zdominował ją jeden temat. Mam nadzieję, że moja praca będzie przyczynkiem do tysiąca dyskusji. A na pewno nie boję się tej żółtej ulotki! - powiedziała artystka.

Joanna Rajkowska przyznała, że wykonanie palmy na Alejach Jerozolimskich nie wyglądało najlepiej. Jednocześnie warszawiacy przyjęli ją już jako własną i wrosła dobrze w krajobraz miasta. Artystka po doświadczeniach z palmą wie, że takie instalacje nie mogą być wykonywane prowizorycznie, lecz na trzydzieści lub więcej lat. Jej zespół odrzucił więc tańszą, styropianową wersję projektu. Instalacja musi się "dobrze starzeć". Najprawdopodobniej zostanie wykonana z wysokiej jakości kamienia. Projekt może liczyć na wsparcie miasta. Większość z potrzebnych na jego wykonanie ok. 540 tys. zł zapewnią niezależni sponsorzy, w tym Fundacja Międzynarodowego Festiwalu Malta. Minaret ma być gotowy w czerwcu 2010 r., na przyszłoroczny festiwal teatralny. Środowa dyskusja odbyła się w ramach jego tegorocznej edycji, przy współpracy Krytyki Politycznej.

Najczęściej czytane w tym tygodniu

Dziś w Poznaniu

2℃
1℃
Poziom opadów:
0 mm
Wiatr do:
11 km
Stan powietrza
PM2.5
52.80 μg/m3
Umiarkowany
Zobacz pogodę na jutro