Uciążliwy lokator w miejskiej kamienicy? "W nocy by nam podpalił mieszkanie"
ZKZL temat zna i wyjaśnia, że mężczyzna bardzo się zmienił.
O sprawie poinformowała nas mieszkanka kamienicy przy ulicy Jeżyckiej. To miejski obiekt, który w ostatnich latach przeszedł kompleksową modernizację. - Mamy uciążliwego sąsiada. Alkoholik. W nocy by nam podpalił mieszkanie, kolejna sytuacja - pisze. - Miesiąc temu zostawił palniki włączone i puste garnki na piecyku. W nocy była straż pożarna. Od dwóch lat męczymy się z lokatorem. Robactwo. Niebezpieczni koledzy. Agresywni. Opiekunka przychodzi, wchodzi i wychodzi. I go broni - dodaje. Mieszkanka twierdzi, że sprawa była zgłaszana do ZKZL, a nawet prezydenta Poznania, ale "każdy nas lekceważy".
Łukasz Kubiak z Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych wyjaśnia, że chodzi o 72-letniego mężczyznę, który porusza się na wózku inwalidzkim. - To człowiek z niepełnosprawnością ruchową. Na Jeżycką 6 trafił, ponieważ potrzebuje lokalu przystosowanego dla osób z niepełnosprawnością - mówi. - Nie neguję tego, że z tym panem były problemy. Były imprezy, były libacje i awantury. Wówczas, w sierpniu 2021 roku, wysłaliśmy do niego pismo z upomnieniem i od tego momentu wiele się zmieniło - podkreśla.
Kubiak zaznacza, że przed upomnieniem mężczyzna miał dług wobec ZKZL, wpływały też na niego skargi. Ale po upomnieniu sytuacja się uspokoiła. W budynku, na koszt mężczyzny, przeprowadzono oprysk przeciwko robactwu. - Nasz pracownik był u niego codziennie, doprowadził do tego, że do lokatora przychodzić zaczęła opiekunka z MOPR. Z tego, co wiemy, ta kobieta bardzo dobrze wpłynęła na mężczyznę. Spłacił dług, w tej chwili nie zalega z żadnymi opłatami. Skończyły się skargi i interwencje policji.
W ciągu ostatniego miesiąca na miejscu dwa razy pojawiali się strażacy. - Pierwsza interwencja była spowodowana spalonymi ziemniakami w garnku, a druga wytłaczanką od jajek, która zapaliła się, bo stała obok palnika kuchenki. W obu przypadkach doszło do zadymienia, a nie do pożaru. Rozumiem mieszkańców, bo mają w pamięci, co się działo przed dwoma laty, ale dwie ostatnie interwencje nie były celowym działaniem tego człowieka, a przypadkiem - zauważa Kubiak.
Na ten moment nie ma podstaw do tego, by mężczyźnie wypowiedzieć umowę. Tym bardziej, że nie ma żadnego długu wobec ZKZL. Mieszkańcy, w przypadku niepokojących incydentów mogą informować o sprawie ZKZL. Kubiak zapewnia też, że mężczyzna nie zostanie pozostawiony bez pomocy.
Najpopularniejsze komentarze