Dramat kur niosek na wielkopolskiej fermie. Otwarte Klatki powiadomiły prokuraturę
Śledztwo przeprowadzili i opisali wolontariusze Otwartych Klatek wraz z dziennikarzami gazeta.pl.
Jak wyjaśniają Otwarte Klatki, na fermie należącej do firmy Woźniak w miejscowości Wioska na terenie powiatu grodziskiego wiosną pracowali Oksana i Sasza - aktywiści. - Fermy Drobiu Woźniak to największy producent jaj w Polsce i w całej Unii Europejskiej. Na jakie życie może liczyć kura na jednej z ferm tego krajowego potentata? - pytają Otwarte Klatki.
Niestety, nagrania prezentowane przez aktywistów, są wstrząsające i dramatyczne. Po pierwsze, kury na fermie przebywały w ogromnym ścisku. - Kura, która chciała przedostać się na drugą stronę klatki, musiała przeciskać się przez swoje towarzyszki. Nie miała nawet miejsca, żeby swobodnie rozprostować skrzydła.
Po drugie, tak duży ścisk prowadził do stresu, a ten do agresji. - Kury były zmuszone walczyć o ograniczoną przestrzeń i dostęp do gniazda. Wydziobywanie sobie nawzajem piór było na porządku dziennym. Na fermie wielokrotnie dochodziło do kanibalizmu. Słabsze kury były zadziobywane na śmierć przez swoje towarzyszki.
Kury stłoczone w klatkach, których podłogi były wykonane z metalowych kratek, miały zdeformowane łapy i cierpiały. Nie otrzymywały żadnej pomocy. Metalowe rury służące za grzędy były dla nich niebezpieczne. - Kurę, która się tam zaklinowała, czekała powolna śmierć z głodu i pragnienia. Pracownicy niejednokrotnie byli świadkami takiej męczarni. Nie było żadnej procedury pomocy rannym i chorym kurom. Na fermie nie było całodziennej opieki weterynaryjnej.
Dochodziło do dramatycznych scen. - Wiele kur nie wytrzymywało intensywnej produkcji jaj. Ich organizmy były wyeksploatowane do granic możliwości. Część martwych kur było znajdowanych przez aktywistów z jajkiem, które utknęło w kloace. Zabrudzone krwią i odchodami jaja nieraz toczyły się po taśmociągu.
Do podstawowych obowiązków pracowników fermy należy zbieranie i wynoszenie martwych kur - tak zwanych przez nich "zdychów". - Plastikowa butelka umieszczona na kiju od miotły była narzędziem służącym do płoszenia kur. Dzięki temu pracownicy mogli szybciej dostrzec, gdzie leżą "zdychy".
A to wciąż nie koniec. Wszędzie było mnóstwo pcheł. Żerowały nie tylko na kurach, ale też atakowały pracowników.
W Polsce około 70 procent kur niosek żyje w klatkach. - Co piąta kura w Polsce należy do Ferm Drobiu Woźniak. Gdyby Fermy Woźniak zadeklarowały odejście hodowli klatkowej, miałoby to wpływ na życie około 9 milionów kur - zaznaczają Otwarte Klatki, która powiadomiły prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami. Każdy może podpisać petycję do firmy Woźniak (TUTAJ).
Tymczasem Fermy Drobiu Woźniak wydały oświadczenie, w którym odnoszą się do sprawy. - W związku z ukazaniem się w dniu 12.09.2023 r. na stronie www.gazeta.pl materiału "Zdychy. Wstrząsające nagrania z kurzej fermy jajecznego giganta" i zarzutów kierowanych pod adresem Ferm Drobiu Woźniak Sp. z o.o. Fermy Drobiu Woźniak Sp. z o.o. oświadczają, że jej działalność jest zgodna z przepisami prawa. Po zapoznaniu się z nagraniem przystąpiono do analizy jego treści w celu przygotowania stosownego stanowiska firmy. Jednakże już teraz Fermy Drobiu Woźniak Sp. z o.o. stanowczo protestują przeciwko jednostronnemu, wybiórczemu przedstawianiu stanu faktycznego zarówno w zakresie sposobu chowu kur, produkcji jaj, jak i zatrudniania osób pracujących na fermie oraz używania szeregu sformułowań, obrazów jedynie w celu wywołania sensacji.
Materiał zarejestrowany przez aktywistów (OSTRZEGAMY, UJECIA SĄ WSTRZĄSAJĄCE):
Najpopularniejsze komentarze