Kandydaci do europarlamentu sięgają bruku
Do wyborów do Parlamentu Europejskiego zostało 11 dni, kampania wyborcza weszła w ostatnią, decydującą fazę.
Polacy raczej nie interesują się zbliżającymi się wyborami, z przeprowadzonego przez TNS sondażu na bazie 15 tysięcy wywiadów wynika, że tylko 11% badanych zadeklarowało duże zainteresowanie wyborami. Pomimo tego - a może właśnie z tego powodu - kandydaci w tym roku robią wszystko, aby zdobyć cenne głosy. W tym roku kandydaci biją się nie tylko o prestiż, ale także poważne pieniądze. Od tego roku wynagrodzenie eurodeputowanych zostanie ujednolicone, i wyniesie ponad 9 tysięcy euro miesięcznie, do tego dochodzą środki na utrzymanie biura poselskiego oraz diety.
Aby zdobyć elektorat, politycy za wszelką cenę próbują zaistnieć w mediach - takiego ataku komunikatów PRowych ze sztabów wyborczych nasza redakcja jeszcze nie pamięta. Ale media to nie wszystko - znawcy mówią, że tu decyduje ulica. Politycy prześcigają się w ilości wywieszonych plakatów, oraz jak donoszą nasi informatorzy - ponoć także w niszczeniu plakatów konkurencyjnych sztabów. Efekty widać na zdjęciach. Sztaby wyborcze mają prawo wywieszać swoje plakaty do momentu rozpoczęcia ciszy wyborczej na nośnikach wynajętych od właścicieli obiektów - w przypadku plakatów w centrum miasta najczęściej jest to MPK lub ZDM. Po wyborach, w przeciągu 3 dni muszą zebrać wszystkie plakaty i pozostałości dykty na jakich wisiały.