Spakował rower w karton i zdemontował pedały. Tego zażądały linie lotnicze. Wrócił z Lizbony do Poznania rowerem
Miłośnik jazdy rowerowej pokonał trasę Lisbona-Poznań na dwóch kółkach.
Mężczyzna miał do wykonania szalony plan, chciał wrócić z Lizbony do Poznania rowerem. Musiał spakować rower w karton, żeby móc zabrać go do samolotu. Kiedy już dotarł wraz z rodziną do Lizbony, od razu poskładał rower i ruszył przed siebie.
Najpierw chciał dojechać do rzeki Tajo, przepłynąć ją promem i ruszyć w nieznane. W kasie kupił bilet dla siebie i swojego roweru. - Tworzymy zgraną parę. Mieliśmy pierwszą przerwę na podziwianie Lisbony z perspektywy wody. Po wyjściu z promu ruszyłem drogą położona wśród miast i miasteczek. Po kilkunastu kilometrach znudził mi się krajobraz. Receptę na to mają zawsze mapy google. Podpowiadały, żeby skręcić. A ja głupi, posłuchałem. Wprowadziły mnie na pustynna drogę, gdzie rower musiałem prowadzić. Zmęczony i zły doszedłem do drogi asfaltowej. "Gugiel" namiętnie prowadził mnie w piach, więc go po prostu... wyłączyłem. Pojechałem na azymut. Kierowałem się na Setubal. Tam czekała mnie kolejną przeprawa promowa. Droga była górzysta. Nie wiedziałem wtedy, ile zrobię kilometrów - opowiadał Adrian Szymański.
Zwiedził najpiękniejsze miejsca w Portugali, Hiszpanii, czy Francji z perspektywy roweru. Po wielu perypetiach podróżniczych, przebytych kilometrach i przeszkodach wrócił w końcu do Polski, a potem do Poznania. - Z jednej strony jestem, jak zawsze szczęśliwy i wzruszony, że wróciłem do Polski. Z drugiej strony kręci się łezka melancholii. To koniec przygody. Koniec tej wolności, która dają pedały. Czy jeszcze kiedyś wyjadę? Nie wiem, ale rower poskładam tak, żebym w każdej chwili mógł założyć sakwy i wyruszyć na spotkanie z dziką i wiecznie młodą przygodą - tak Adrian podsumował swoją rowerową wyprawę.
Najpopularniejsze komentarze