Dopalacze na placu Bernardyńskim. "To się sprzedaje jak Tic Taki"
Dyskusja została dziś podjęta podczas komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Jak informuje Radio Poznań zdaniem mieszkańców sprzedażą dopalaczy mają zajmować się synowie jednej z kwiaciarek. To nie jest tylko kwestia zorganizowanej grupy przestępczej, która działa przy samym kiosku. Oni zajęli cały teren, to są powiązania jak w biznesie między osobami, które stoją w bramie kamienicy. Drodzy państwo, cały Plac Bernardyński jest zasiany dopalaczami, to się sprzedaje jak Tic Taki - mówią cytowani przez dziennikarzy mieszkańcy.
Pojawiły się też informacje o groźbach, zaczepianiu ludzi, czy dewastacjach klatek schodowych w okolicach rynku. Jak mówili kupcy ludzie obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Przytaczają też sytuację - że ktoś miał wymachiwać na rynku bronią.
Policjanci przyznają, że problem jest im znany. W dniu wczorajszym zatrzymaliśmy trzy osoby również za posiadanie środków odurzających, bezpośrednio związanych z obiektem, który był pod naszą obserwacją. Czynności w tej chwili trwają, jak one się zakończą? Tego nie mogę powiedzieć, to będzie kwestia prokuratury- wyjaśnia cytowany przez Radio Poznań mł. insp. Michał Woźniak, komendant Komisariatu Policji Stare Miasto w Poznaniu.
Przedstawiciele miejskiej spółki Targowiska, która zarządza Placem Bernardyńskim przyznali, że oficjalnych zgłoszeń nie mają. Radni zażądali natychmiastowej reakcji w tej sprawie. Do sytuacji na swoim profilu na portalu społecznościowym odniósł się też zastępca prezydenta Poznania Mariusz Wiśniewski. Będę oczekiwał pilnego wyjaśnienia sprawy przez właściwe służby. Absolutnie tego typu sytuacja nie może mieć miejsca w przestrzeni miejskiej - napisał.
Najpopularniejsze komentarze